Niesłyszalnie prychnęłam.
Rowan. Nie. Jest. Mój.
Jest dziki. Przybywa tylko wtedy, gdy go potrzeba. Nie będę ryzykować, że ta... Nowa, go zabije.
– Mam gdzieś rozkazy Aramisy. Trzymaj się z dala od Rowana. – warknęłam.
Nie czekając na odpowiedź Ruki, zmieniłam się w szarego szczurza i czmyhnęłam w cień.
Pojawiłam się na dachu. Zmieniłam się w człowieka, tym razem iluzją, bo nie chciałam męczyć Cieni i usiadłam na murku, który oddzielał mnie od spadnięcia.
Delikatnie ruszając skrzydłami, odgarniałam dłońmi śnieg. Zupełnie niespodziewanie, ten sam stopniał. Podniosłam głowę i szeroko się uśmiechnęłam.
– Fenek!
Ognisty ptak musnął dziobem me ramie. Zaśmiałam się.
– Co, mały? Zimno ci? Nie przytulę cię, bo... – mruknęłam, gdy coraz natarczywiej skubał moją rękę. Nagle jego pióra przestały płonąć.
Pokręciłam głową, a on wykorzystał okazję i wskoczył mi na kolana.
~ Czuję się zdradzony.
Akkur wsunął się na moją rękę. Fenek zaskrzeczał w jego stronę.
~ Jest niewychowany! Gdybyś słyszała, co właśnie powiedział...
Słowa węża zagłuszył mój śmiech. Zachwiałam się, i gdyby nie moje skrzydła, spadłabym na drogę.
– A moim zdaniem jest uroooczy! – zachichotałam, gdy feniks wzniósł się w powietrze, wyraźnie zdezorientowany nagłym łomotem skrzydeł.
~ Zachowujesz się jak dziecko
– No i co?
< Ruka? * zaczyna śpiewać* nie miałam pomysłu, nie, nie, nie... XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz