Orion ocknął się jeszcze przed naszym dotarciem do zamku. Wymamrotał "co się stało?" i zsunął się z grzbietu Mavericka. Zeskoczyłam na ziemię i pomogłam mu wstać. Do stajni dotarliśmy dopiero po pół godzinie. Kuzyn cały czas opierał się o mojego wierzchowca, jednak na szczęście nie zwymiotował. I dobrze.
Po dotarciu na Zamek przywiązałam Mavericka do ogrodzenia i zaprowadziła kuzyna do stajni.
- Orion, co ty wyprawiasz? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się sami.
- Jestem dorosły, nie musisz mnie niańczyć. Mam prawo wyskoczyć na piwo.
- No dobra, ale nie musisz zaczepiać innych. Prawie się pobiliście.
- I co z tego?
- Orion, jesteś księciem. Powinieneś być odpowiedzialny.
- No dobra, to się nie powtórzy - mruknął kuzyn. - Dasz mi już spokój? Głowa mnie boli od uderzenia.
- To była nauczka. A teraz idź się może wyspać, co?
Orion mruknął coś jeszcze i opuścił stajnię. Ja tymczasem wróciłam po Mavericka. Idąc w stronę jego boksu, napotkałam Haze. Stała przy Zefirze. Koń zarżał.
Pogłaskała mnie. Mnie! - pochwalił się. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Witaj - powiedziałam, przechodząc obok Haze.
- Dobry - mruknęła dziewczyna. Wprowadziłam ogiera do boksu i nalałam mu świeżej wody. Potem wróciłam do Haze.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytałam.
<Haze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz