- Z chęcią. Gdybym dostała pozwolenie na zabicie twojego kuzyna, też bym się ucieszyła, ale z tym tutaj mam jednak większe porachunki. - Mruknęłam.
Wyczarowałam parę cieni. Jeden pomógł mi zmienić się w człowieka, a reszta przetrzymywała chłopaka.
Karabin czy rozszarpanie...? Hm...
- Będą rozszarpywać cię bardzo powoli... - Mruknęłam po chwili namysłu, kucając przy Nico. - A już dobrze wiesz, jak potrafię nimi mordować. - Zachichotałam.
- Hazel... Orzeszku, nie zrobisz tego. - Uśmiechnął się drwiąco.
- Nie nazywaj mnie tak. - Warknęłam. - I zrobię.
~ Zabij go! - Nowy demon podsycał żądzę.
Zerknęłam na Aramisę, która najwyraźniej przysłuchiwała się dyskusji. Yh... Mógłby się przymknąć. Hazel jest słaba. Przestała istnieć. A inni nie myszą o niej wiedzieć.
- Nie zrobisz... - Zaczął, ale cienie zaczęły go rozrywać.
- Nigdy nie mów tego hybydzie wampira i demona. - zaczęłam się głośno śmiać, wstając. - Zabiłabym cię sama, ale już nie chcę wysuwać kłów. Obawiam się, że twoja krew byłaby niezbyt dobra.
Podeszłam do Zefira. Pogłaskałam go po chrapach, słuchając przytłumionych syków Nico. Mój tatuaż zaczął na przemian jarzyć się, to blednąć.
To co mi zrobił... Nadal mnie boli. Jednak nauczyłam się to ukrywać. Skoczę z klifu lub klasycznie się potnę, a ludzie nie będą wiedzieć dlaczego. Nie potrzebuję by ktoś o mnie pamiętał. Już miejsza o to, że "książę" szczelił mi w łeb i chciał, by Nico władował we mnie kilkanaście kulek...
< Ara? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz