wtorek, 22 listopada 2016

Od Aramisy CD. Ezry

Odprowadziłam wzrokiem Ezrę, a potem zajęłam się sprowadzaniem koni do stajni. Niektóre z ostatnich nocy były już zbyt zimne, by pozostawiać konie na zewnątrz. Zaczęłam od Grave, spokojnej piętnastoletniej kasztanki rasy szetland. Zakończyłam zaś na Allegro, Apollinie, Mavericku i Hektorze. Trzej pierwsi potrzebowali trochę więcej ruchu i ostatnie chwile na pastwisku spędzili na wyścigu. Hektor zaś był okropnie uparty i zazwyczaj musiałam spędzić minimum dwadzieścia minut, by przejść jakieś sto metrów, czasami dwieście.
***
Skończywszy pracę i zamknąwszy stajnię od środka na zasuwkę (którą Maverick potrafił otworzyć), wyszłam przez specjalne drzwi. Przez kilka minut przemieszczałam się ciemnymi i wyludnionymi korytarzami, aż dotarłam do swoich apartamentów. Weszłam do salonu i przemieniłam się w wilka. Na stole, jak mogłam się spodziewać, czekała kolacja - grzanki z łososiem i ciepła herbata. Szybko spożyłam posiłek i przeszłam do sypialni. Wskoczyłam na gładko zasłane łóżko, zwinęłam się w kłębek i zasnęłam.
***
Obudziłam się po kilku godzinach snu. Zegar wskazywał trzecią nad ranem. Ziewnęłam szeroko i zeskoczyłam na ziemię, a potem się przeciągnęłam. Po chwili namysłu stwierdziłam, że rozpocznę swój plan mniej więcej o czwartej. Pozostała mi niecała godzina na przygotowanie potrzebnych przedmiotów. Do skórzanej torby, powiększonej zaklęciem, spakowałam prowiant, koc i kilka innych rzeczy. Przemieniłam się w człowieka i przebrałam w ciemnozieloną tunikę, obcisłe spodnie w ziemistym kolorze oraz wysokie i praktyczne skórzane buty. Do tego ciemna peleryna i torba na ramię - cóż, chyba byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek. Za dwadzieścia czwarta. Cóż, jak zacznę realizację planu odrobinę wcześniej, chyba nic się nie stanie, prawda? Przed wyjściem wzięłam jeszcze nieduże wiaderko z wodą, a potem ruszyłam w stronę kwater wojowników.
***
Potrząsnęłam śpiącą dziewczynką, która jednak tylko coś mruknęła. Tak jak się spodziewałam. Miałam niewielką nadzieję, że ta woda nie będzie mi potrzebna, ale nie chciało mi się szukać innego wyjścia. Przechyliłam wiadro nad leżącą na łóżku postacią.
- Co ty robisz!? - wrzasnęła Ezra, siadając.
- Wyjeżdżamy. Pakuj się i idź osiodłać Seraphinę. Czas start.
- Że co?
- Radziłabym się pośpieszyć - powiedziałam. Dziewczynka zwlekła się z łóżka i zaczęła przygotowywać. Wciąż była lekko przymulona po śnie i najwidoczniej nie funkcjonowała jeszcze normalnie. Nim w końcu opuściłyśmy zamek, minęła trochę ponad godzina. Świtało. Wjechałyśmy na leśną ścieżkę.
- Dlaczego musiałam tak wcześnie wstać? - zapytała naburmuszona Ezra, już całkowicie przytomna.
- Wojownicy muszą być gotowi na każde wezwanie, o każdej porze dnia i nocy - odpowiedziałam. - Czas abyś zaczęła się przyzwyczajać.
<Ezra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz