wtorek, 1 listopada 2016
Od Sary ( wyjawiam moje imię )
Amisza mnie pilnowała przez parę dni. Myślałam, że to wataha. Bo to chyba jest wataha. Nie wiem. A czemu? Bo tu zamiast delta, omega i tp. To mówią Książę, księżniczka. To mnie trochę dezorientuje. Czy to normalne? Nie. Ja prawie nigdy nie mam dezorientacji. Tej nocy wadera spała nie pilnując mnie. Co za szczęście! Musiałam skontaktować się z bogiem wód. Był to mój przyjaciel. A no tak... on nie był bogiem tylko zastępcą w razie czego. Popatrzyłam na śpiącą Amisze i pobiegłam do jednego stawu który widziałam przychodząc na te tereny. Po 10 minutach dotarłam do celu. Skupiłam swoje myśli i przeszłam po wodzie. Była dość letnia ale jednak czuć było chłód. Gdy przeszłam wskoczyłam na kamień i zdjęłam mój medalion siadając. Miałam przez chwilę mętlik w głowie ale szybko się to uspokoiło.
- Emm... jesteś tam? - spytałam w myślach
- Nareszcie się odezwałaś - powiedział znajomy głos w mojej głowie. - Co tak długo?
- Trafiłam do jakiegoś... jak to nazywają... ,, Królestwa "
- Ludzkiego?
- Nie. Wilczego.
- Przecież wilki mają watahy.
- Tu jest inaczej. Może będę mogła się wyrwać i spełnić tą misję.
- Pamiętaj, że TO nie będzie czekać. Zwiędnie albo zapadnie się pod ziemię.
- Na kiedy mam przynieść?
- Jak najszybciej jest to możliwe.
- Nie wiem czy dam radę.... czekaj. Ktoś idzie. Rozłączam się. - to powiedziawszy urwałam kontakt telepatyczny i no... nie zdążyłam założyć medalionu bo zza krzaków wyłoniła się Amisza.
- Tu jesteś... CO TY ROBISZ? - spytała ze zdenerwowaniem.
- Nic. Kontaktuje się.
- Mówiłam, że nie można Ci ufać. Ale nie! - Wadera wyglądała na wściekłą.
- A tak w ogóle. Sara jestem. - mruknęłam zakładając medalion.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz