- Wracając... - złapałam się jedną ręką siodła, drugą przetrzymując wodze - Możliwe, że dziś po zmroku wymknę się z Królestwa i ruszę za nią. W nocy nikt nie będzie mnie widział, a jakbym wyruszyła później, mogłaby zwiać lub zdradzić... - Przerwałam na chwilę szukając słowa - plany, czy coś, jeżeli jakieś zdobyła.
* Wiecie co, nie chce mi się pisać, kogo interesuje zbieranie broni- tepamy się w czasie*
- Gratuluję awansu. - Mruknęłam. Minął tydzień, w czasie którego zyskałam parę cennych informacji.
Aramisa drgnęła, wyraźnie zaskoczona, i zatrzymała konia.
- Co tu robisz?
- Siedzę, oddycham, myślę... A tak na poważnie, to skończyłam robotę.
- Nie powiadomiłaś mnie?
- A po co? - Uśmiechnęłam się drwiąco, nadal strugając sztyletem kawałek drewna.
- Co z Sarą?
Ostrze zatrzymało się na zaledwie chwilę, bym mogła spojrzeć na dziewczynę.
- Cóż... Jeżeli ktoś by miał ją ożywić, musiałby załatwić jej nowe narządy wewnętrzne. - Zaśmiałam się na wspomnienie krwi. - Była łatwym celem, nawet jak na szpiega.
Szybko schowałam broń do kieszni i zaskoczyłam z gałęzi drzewa. Figurkę sarny rzuciłam w krzaki. Podeszłam powoli do głowy konia i delikatnie go pogłaskałam.
- Czyli jednak...
- Tak, była wtyczką, bla, bla, bla. Za kilka godzin wracam na tamte tereny, muszę zobaczyć ich miny.
Nawet nie chciało mi się zmieniać zakrwawionej peleryny. Jedyne, co posłużyło mi do jej zabicia, i nie miało na sobie śladów po walce, były dwa miecze, skrzyżowane na moich plecach, z rękojeściami skierowanymi ku niebu.
- Tak więc, jeszcze raz gratuluję awansu - zmieniłam temat, patrząc na Aramisę spod kaptura.
< Ara? Bracus wenus nieskończonus :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz