Usłyszałam ciche szuranie i charakterystyczne syczenie.
Przestałam zaplatać warkocz i szybko się podniosłam.
– Jak miło, że jesteś. Powiedziałeś jej coś, czego mówić nie powinieneś? – wypaliłam od razu.
– Nie. – odparł krótko Akkur, podpełzając do krat.
– To dobrze, bo planowałam już, jak ci obciąć łeb.
– Ogarnęłaś włosy. Szykujesz się do walki? – Nie przejął się moją groźbą.
– Możliwe.
Poprawiłam fioletowy kosmyk, wysuwający się z warkocza. Będzie trzeba zafarbować włosy.
– Masz pozdrowienia. – znów w moim umyśle rozległ się syk.
– Fajnie. – dokończyłam przeplatankę. – Nadal nie wierzę, że dałam się złapać. I to na tak banalną sztuczkę.
– A wiesz już, co będzie dalej?
– Z tego co słyszałam z gróźb, to na żywca wytną mi kości albo po prostu obetną łeb. – skrzywiłam się. – Dobra, słuchaj. Mam jeszcze informacje, które mogą się przydać. Ci tutaj mają całkiem liczną armię, co jest raczej normalne, sieć korytarzy pod ziemią na terenach swoich i Aramisy i... – przerwało mi dzikie rżenie.
Całą swą uwagę skupiłam na pięknym koniu rasy shire. Był... Cudowny.
< Aruś? Szukam zdjęcia dla Rowana ¤.¤ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz