piątek, 30 września 2016

Od Haka CD. Aramisy

Jechałem za Lily, przy tym przyglądałem się jej uważnie. Przypominała mi kogoś... Chol*ra...
- Przepraszam...-Zwróciłem się do dziewczyny.
- Tak?-Zerknęła na mnie przez ramie.
- Czy my się skądś nie znamy?-Zapytałem.
Przez chwilę wydawało mi się, że się czymś zaniepokoiła, ale po chwili odpowiedziała:
- Mogliśmy się spotkać równie dobrze gdzieś na zamku...
- Hmm... Możliwe...-Z powrotem skupiłem się na drodze.
Po 30 minutach drogi zsiedliśmy z koni, które następnie przywiązaliśmy do drzew.
- Kilkanaście metrów dalej znajduje się opuszczona drewniana chatka, najprawdopodobniej tam mogą się ukrywać.-Poinformowała nas Lilly.- Fio, Alain, Dorian zaczaicie się od prawej, Will i Vivan od lewej, a ja wraz z Hakiem zaskoczymy ich od tyłu, w razie jakichś problemów dołączycie do nas, zrozumiane?
- Tak!-Odpowiedzieliśmy wspólnie.
Przeszliśmy jeszcze te kilkanaście metrów wspólnie, ale już dalej rozdzieliliśmy się na wyznaczone grupy. Ja wraz z Lilly zaczaiłem się w krzakach i przygotowałem już broń do ataku.
- Kiedy atakujemy?-Zapytałem szeptem.
- Nie ma ich w domu.-Oznajmiła.
- Co?-Westchnąłem i oparłem się o pobliskie drzewo.- Więc musimy czekać, aż wrócą?
- Yhm...
- No dobra... To czekamy...-Mruknąłem i zacząłem ponownie przyglądać się dziewczynie.
Po chwili przybliżyłem się do niej i wpatrzyłem się w twarz.
- Em... Co jest?-Cofnęła się krok do tyłu.
- Mam wrażenie, że cię już gdzieś spotkałem, ale nie kojarzę twarzy...-Mruknąłem zamyślając się.
- Przecież ci mówię, że pewnie spotkaliśmy się gdzieś na zamku...-Odwróciła wzrok.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
- Czyżby?-Spytałem.

<Księżniczko? c:>

poniedziałek, 26 września 2016

Od Aramisy CD. Oriona

Na mocy nadanej mi przez Haze odpisuję Orionowi zamiast niej.

Tak się złożyło, że przez przypadek usłyszałam rozmowę Haze i mego kuzyna. Złożyło się również, że akurat dosiadałam Mavericka, toteż pognałam za oddalającymi się na motorze ludźmi. Zajechaliśmy do Miasta, a Haze i Orion wstąpili do jednego z klubów. Na całe szczęście miałam na sobie pelerynę, toteż nasunęłam kaptur na głowę i zeskoczyłam na ziemię. Poleciłam kopytnemu przyjacielowi się oddalić, a sama, odczekawszy w ciemnym zaułku kilka minut, wstąpiłam do klubu. Zamówiwszy miód pitny, który na szczęście był dość rozpowszechniony w Królestwie, zajęłam stolik w kącie i pod osłoną kaptura zaczęłam obserwację Haze i kuzyna. Oboje pili mocne piwo. Gdy skończyli, zabrali się za kolejne. Towarzyszka Oriona wsparła głowę na dłoni.
- Łoo, ty się jeszcze trzymasz? - zapytała.
- Mam twardy łeb - mruknął mój kuzyn i poprosił o napełnienie kufla. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze raz, aż w końcu chłopak stał się... po prostu pijany. Co gorsza, wstał i zaczął zaczepiać jakiegoś innego klienta lokalu. Doszło do wymiany kilku ostrych słów, a potem zaczepiony wstał i wyciągnął nóż z pochwy. Wstałam i podeszłam do mężczyzn, którzy byli na skraju bójki.
- Natychmiast się pogódźcie, panowie - powiedziałam rozkazującym tonem.
- Nie mieszaj się, panienko - warknął klient. - To sprawy między facetami.
- Chyba jednak się wmieszam - oznajmiłam i znokautowałam Oriona, który runął nieprzytomny na ziemię. Zewsząd rozległy się krzyki. W odpowiedzi zsunęłam kaptur, ukazując znajomą minimum większości obecnych twarz.
- Jestem księżniczka Aramisa - powiedziałam głośno. - I nie życzę sobie w moim królestwie tego typu zajść. Co do tego tu - wskazałam nogą kuzyna - to zabieram go ze sobą.
- Księżniczko? - odezwała się Haze. - Pomogę ci go przenieść.
Kiwnęłam głową na zgodę i z pomocą dziewczyny wyniosłam Oriona na zewnątrz. Przewiesiłam go przez grzbiet Mavericka.
- Dziękuję za pomoc - zwróciłam się do Haze.
- E tam. Cieszę się, że w końcu mogę się go pozbyć.
- Za to ja znowu będę przy nim uziemiona - westchnęłam. - Czasem jest jak małe dziecko. A zresztą, pora już na mnie. Jeszcze raz dzięki za pomoc - powiedziałam, dosiadając Mavericka. Jedną ręką chwyciłam za grzywę, drugą zaś przytrzymałam kuzyna. Dałam znak wierzchowcowi, by ruszył. Miałam tylko nadzieję, że Orion nie zwymiotuje mi na konia.
<Haze?>

niedziela, 25 września 2016

Od Noaha Cd Amiszy

Popatrzyłem na nią po czym na swoje odbicie. Minąłem ją i cały zanurzyłem się w wodzie po czym wyszedłem na drugo brzeg. Otrzepałem sie z wody i spojrzałem na niebo.
Zawyłem donośnie i ruszyłem biegiem.
Wadera biegła za mną .. pokiwałem przecząco głową i przyśpieszyłem gdy zatrzymałem się na granicy do uszu dotarł głos wadery.
-Dokąd zmierzasz ??
-Nie powinnaś się interesować ..-podsumowałem rozpływając się w ciemności ...

Gdy skończyłem to co zacząłem a nikogo nie powinno to interesować,wróciłem na tereny królestwa. Czułem jak ktoś usiłuje mnie szpiegować.
Skoczyłem złapałem wadere za kark i przycisnąłem do ziemi.
-Zoostaw ..proosze ...
Spojrzałem na Amisze po czym puściłem jej kark ale nadal nie mogła mi zwiać
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła ..

(Amisza)

czwartek, 22 września 2016

Od Ezry CD. Aramisy

- Okay, Seraphino... Teraz spokojnie... - szepnęłam gładząc grzywę klaczy.
Delikatnie szarpnęłam uzdą, na co klacz zareagowała powolnym stępem. Powtórzyłam ruch jeszcze kilka razy, dzięki czemu koń ruszał się coraz szybciej. Nawet nie zorientowałam się, kiedy wyprzedziłam Aramisę. Jadąc galopem czułam przyjemny wiatr we włosach. Jak by cały świat zniknął... - zostałam tylko ja Seraphin'a. Niespodziewanie zobaczyłam przepaść, mierzącą jakieś trzy metry.
- Seraphino, co ty robisz?! - zapytałam przerażona, przyglądając się jak klacz przechodzi do cwału.
- Ezra, stój! - usłyszałam głos Aramisy za sobą.
- Nie mogę! - krzyknęłam chwytając się kurczowo klaczy i zamykając oczy.
Po chwili czułam jak unoszę się w powietrzu. Otworzyłam jedno oko, byłam w powietrzu, a pode mną przepaść. Zacisnęłam kurczowo ręce na uździe i ponownie zamknęłam oczy.
Czując grunt pod nogami zauważyłam, że Seraphina zaczyna zwalniać. Gdy stała bez ruchu, zeskoczyłam z niej i chwyciłam się kurczowo trawy.
- Ziemia! Moja kochana ziemia... - szepnęłam leżąc na plecach, wpatrzona w niebo
Dostrzegłam, iż Aramisa również przeskakuje nad przepaścią i podbiega do mnie z koniem.
- Wszystko dobrze? - zapytała zsiadając z konia.
- Taak... - szepnęłam przyglądając się niebu.
- Nie wiem jak, to się mogło stać. Ona była wcześniej szkolona i wszystkie testy zdała pozytywnie - powiedziała dziewczyna, pochodząc do najwyraźniej zadowolonej klaczy. Poklepała ją po pysku, po czym wróciła do swojego konia.
- Jedziemy dalej? - zapytałam patrząc na nią.
<Aramisa?>

od Oriona cd Haze

Obróciłem oczami, spojrzałem na waderę, która nadąsana patrzyła na mnie.
Odwróciłem się i wyszedłem
-Idziesz
Wadera uśmiechnęła się i w podskokach wyszła z pokoju...
Tam gdzie poszliśmy, był jej wymarzony tor. Tam wzięła ze sobą swój motor, tam wsiadła
-Wziąć cię gdzieś, książunciu?
-W sumie, chcesz trochę alkoholu?-spytałem ją
-Czemu nie, w końcu mówisz z sensem, książe
Wskoczyłem do tyłu i czym prędzej popędziliśmy do jakiegoś baru, albo klubu...wybraliśmy drugą opcję
Ja i Haze zamówiliśmy po mocnym piwie, Haze po dwóch już odpadła
-Łoo ty się jeszcze trzymasz?
-Mam twardy łeb-burknąłem

<Haze?>

niedziela, 18 września 2016

sobota, 17 września 2016

Od Aramisy CD. Haka

Z samego rana, jeszcze przed wschodem słońca, wyprowadziłam Mavericka i dwa inne konie z boksów. Sprawdziłam jeszcze raz, czy aby na pewno nic im nie dolega, po czym załadowałam na nie wszelkie bagaże. Wskoczyłam na grzbiet mojego wierzchowca i opuściłam Zamek. Przefarbowane na rudo włosy spięłam uprzednio w warkocz. Nim wyruszyłam na wyprawę, przemieniłam się nie do poznania. Nie byłam już Aramisą, tylko Lily - dziewczyną o jaśniejszej cerze, mnóstwie piegów i oczywiście ognistorudych włosach. Zmierzałam w umówione miejsce, na polanę w ciemniejszej części lasu. Tam miałam spotkać się z pozostałymi członkami wyprawy, w tym z Fio, zaufaną informatorką, oraz z Hakiem. Ta dwójka miała przybyć razem, przy czym mój nowy znajomy nie wiedział o moim udziale. No cóż...
***
Kilka godzin później siedzieliśmy na polanie, ja oraz czterech zaufanych "współspiskowców" - tropiciel Alain, odkrywca i kartograf Dorian, łowca potworów Will oraz uzdrowicielka i szpieg Vivian. Konie pasły się nieopodal, a ja miałam zamiar ponownie sprawdzić, która godzina, gdy spomiędzy drzew wychynęli Fio i Hak.
- Dłużej się nie dało? - mruknęłam pod nosem. Hak wodził oczami ode mnie do swej przewodniczki i z powrotem. Zaśmiałam się cicho. Już wcześniej byłyśmy podobne, a też, po mojej zmianie wizerunku, wyglądałyśmy jak siostry.
- Wy jesteście spokrewnione? - zapytał strażnik po chwili.
- Daleko - odpowiedziałam. - Jestem Lily. To Alain, Dorian, Will i Vivian.
- Hak uważa, że ścigani mogą kryć się w lesie - oznajmiła Fio.
- To całkiem możliwe - stwierdził Alain. - Jadąc tu, widziałem trop, jakieś pół mili na południe. Kilka koni na biegło tamtędy pół dnia temu. To mało uczęszczane ścieżki, prowadzące aż do Miasta.
- Powinniśmy to sprawdzić - powiedział Will.
- Jestem za - dodał Hak. Wymieniliśmy jeszcze kilka uwag i odwiązaliśmy konie. Podałam Hakowi wodze Felixa, kasztanowego ogiera. Sama dosiadłam Mavericka.
- Jeździsz na oklep? - zapytał zdziwiony strażnik. Skinęłam głową
- Tak jest prościej - wyjaśniłam, nie zdradzając, o co dokładnie mi chodzi. - Ruszajmy.
Popędziliśmy konie i wjechaliśmy na jedną ze ścieżek. Alain prowadził, a Dorian zamykał pochód.
<Hak?>

od Haze CD Orion

- Chcesz mi pomóc? To się odpi**dol. – warknęłam. A potem, ni stąd, ni z owąd, zapytałam - Macie tu jakiś tor?
- Co?
- Tor. Do jazdy.
- Na koniu?
- Nie.
- To na czym chcesz jeździć?
- Umiem na koniach, ale motory są lepsze- prychnęłam, kombinując, jakby tu uwolnić skrzydła. Wciąż się dziwiłam, że mi je związał. On ich nie widzi. To, ku*wa, jak?!

< Orion? Nom, macie jakiś ten, no, tor? XD>

piątek, 16 września 2016

od Oriona cd Elandiel

-Cóż poza przepalonym rondlem, spalonym kurczakiem i niedoprawioną zupą z pokrzyw poszło mi świetnie
i do tego, dowiedziałem się, że cukier ma różną budowę alchemiczną
-Ciekawe to
Tak więc poklepałem tylko waderę po ramieniu i odszedłem do swojej komnaty, gdzie przebrałem się, i tam mogłem zjeść normalne jedzenie. Bo to co wyrabiałem w kuchni to nie było normalnym jedzeniem, tylko kulinarną katastrofą.
Alchemia dla mnie nie była trudna, ale gotowanie, to gorsza strona tego co lubię i co umiem najbardziej.
Później już jako wilk wybrałem się nad rzekę aby posiedzieć i porozmyślać, tam właśnie spotkałem po raz kolejny Elandiel z moją kuzynką

<Elandiel?> sorry że takie krótkie ale napadł mnie wenus brakus xD

od Amiszy CD Noah

Basior był cały zakrwawiony, przeraziło mnie to, troszkę
Podeszłam bliżej do basiora, obejrzałam jego pysk, krew ściekał po brodzie...
-To twoja krew?-spytała
Basior pokiwał przecząco, wyjęłam chusteczkę zamoczyłam w wodzie i wymyłam krew z pyska, i tak mi się krew przyda...jeśli nie jego krew to kogo, dam to do badań
-I już
-Dzięki-basior dokończył mycie
Więc odwróciłam się, ale basior złapał mnie za ogon, basior oblizał się łapczywie
-Czego chcesz?-spytała lekko przerażona
-Zostań ze mną chwilę
Cofnęłam się, bo lekko przeraziłam się basiora...
-Chciałeś coś?
Schowałam potajemnie chusteczkę, wpatrzyłam się w jego oczy

<Noah?>

czwartek, 15 września 2016

Od Haka CD. Aramisy

Kiedy Księżniczka wyszła z mojego pokoju podszedłem do półki i sięgnąłem po mapę królestwa. Rozwinąłem ja na biurku.
Dobra... Jeśli występowali w mieście to muszą mieć gdzieś niedaleko bazę... A najbliżej jest las... Więc muszą się gdzieś ukrywać głęboko w lesie.
Zwinąłem mapę i odłożyłem ją na miejsce, następnie położyłem się spać.
~~*~~
Obudziłem się bardzo wcześnie i zmieniłem opatrunek. Następnie usłyszałem pukanie do drzwi, więc uchyliłem je lekko.
- Dzień dobry, nazywam się Fio i dziś będę ci towarzyszyć.-Przywitała się dziewczyna stojąca za drzwiami.
- Mam rozumieć, że już idziemy?-Zapytałem.
- Tak.-Odparła.
Westchnąłem i chwyciłem broń. Ruszyliśmy do wyjścia.
- Dobra, nie będę owijał w bawełnę. Mam pewne podejrzenie gdzie może ukrywać się ta grupa.
- Mianowicie?-Zerknęła na mnie kątem oka.
- Głęboko w lesie, zapewne w jakiejś opuszczonej chatce.
- Hmm... Możemy to sprawdzić.
Opuściliśmy zamek i zaczęliśmy się kierować w stronę lasu. Zboczyliśmy trochę ze ścieżki i ruszyliśmy w najmniej odwiedzaną część lasu.
- Tak w ogóle mam na imię Hak.-Odezwałem się, by przerwać ciszę.
- Wiem... Księżniczka Aramisa mi powiedziała.
- Aha.
Trochę coś mi nie pasowała w tej dziewczynie... Ale, nie ważne, muszę się skupić na zadaniu.

< Księżniczko? c: >

od Noah'a CD Amisza

Dawno nie miałem w pysku smaku krwi,a najlepiej krew jakiejś niewianej istotki. Zmieniłem się w człowieka i okryłem czarnym płaszczem zasłaniającym mnie całego,przemierzałem spokojnie las. Wyczułem silną moc ciemna moc od razu moje zmysły zaczęły wariować a ja ruszyłem w tamtą stronę przyciągała mnie jak magnes. Czułem te istoty zwane demonami i czekałem aż wyjdą ze swojej kryjówki. Rozległ się szelest i ryk po czym niemal z pod ziemi wylazły wypełzły ukazując mi swoją postać

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT-pDgy3gZbnPyF6cKnUEDQMkCdcNoK8oHLzMfa-dZhodxBIjE5

Użyłem moich zdolności typu Sharigan,Rasengan,Ognista kula a następnie kolejno rzucałem w nich shurikenami i kolejno głowy odcinałem mieczem gdy ryk ucichł zamieniłem się w wilka wchłonąłem ich nieczyste dusze po czym zlizywałem krew i zjadłem co nieco mięsa z każdego z nich .. rozszarpując ciała które następnie spaliłem.
Wędrowałem kilka godzin kiedy napotkałem na swojej drodze innego Basiora Przedstawił mi się jako książę lekko wyśmiałem go ale przyjąłem zaproszenie do watahy. Wskazał mi miejsce gdzie mogę się nieco ogarnąć wiec poszedęłm tam. Byłem umazany w krwi Demonów nagle przede mną wynurzyła się wadera. Byłem najedzony wiec spojrzałem tylko na nią po czym napiłem się wody
-Hej ..-wydukała ..
Uniosłem się lekko
-Cześć ...
-Noowy ??
W jej głosie czułem strach który mnie podniecał
-Powiedzmy ..
-Jestem .. Amisza .. medyczka ..
-Ehhh .. Noah .. Zabójca .. -mruknąłem

<Amisza>

To nie jest wataha, tylko wilcze królestwo, tak na przyszłość.

Powitajcie Noah'a

https://pre01.deviantart.net/7c10/th/pre/i/2013/345/2/9/dark__by_assovi-d6xjk1h.jpg
https://static.tumblr.com/cc973cb734a231cf4b1336226f29a6c4/omsv3uv/Dz4ndliqu/tumblr_static_5l9i0l3vrkows0wscs8oo8ogs.jpg
Imię: I tu się zaczyna zabawa zawsze działa jako incognito więc imię nie ma znaczenia przedstawia się inaczej każdemu "Weed" "Coffie"
"Lord of Life" "Lord of Death" ale tutaj niech będzie Kiba lub Noah
Wiek: Stracił poczucie czasu ale człowiekiem jest od 19 lat Wilkiem od zawsze ..
Płeć: Basior
Klan: Ciemności i Błyskawic
Hierarchia: Mieszkaniec
Stanowiska:
Moce: „Pojawiam się i znikam” to inaczej tak zwana teleportacja w dozwolonym czasie i miejscu. Na duże odległości jak i małe. Ciężko się z nim walczy gdyż pojawia się i znika po czym pojawia np. za twoimi plecami. Nie sposób go trafić gdyż unika niemal zawsze ataku.
„Sharigan w lewym oku” nie bez powodu jego jedno oko ma inny kolor taki „pomarańczowy/czerwony” dzięki temu oku dostrzega najszybsze ruchy i może uniknąć ataku jakby to prościej wytłumaczyć widzi w zwolnionym tempie i jest w stanie kopiować ataki i używać ich przeciwko rywalowi.
„Rasengan”jest techniką ofensywną wymagającą bliskiego kontaktu z przeciwnikiem, opartą na manipulacji kształtem. Ma działanie odpychające przeciwnika i może być stosowany jednorazowo tylko na pojedynczą jednostkę. Rasengan jest techniką która dla większości jest śmiertelna. Jest niebieska kulą potężnej energii rozpędzony Kiba uderza przeciwnika i odpycha go najczęściej w najlepszym przypadku przeciwnik jest połamany i niezdolny do dalszej walki. W najgorszym martwy.
„Klataka Iluzji” za pomocą kontaktu wzrokowego z jego lewym okiem przeciwnik zostaje uwięziony i Iluzji. Kiba wkrada się niemal do jego umysłu. Przeciwnik widzi różne rzeczy nawet swoją śmierć to przedstawienie gdzie Kiba znęca się nad Ofiarą. Chodź w rzeczywistości możesz być w całym kawałku tam jego psychika będzie rozrywana jego ciało w kawałkach a ból będzie niesamowity i bez końca .. puki w rzeczywistości nie zostanie wykończony”
„Łowca Dusz” za pomocą katany podczas walki robi nacięcie w odpowiednim miejscu na ciele przeciwnika po czym za pomocą swojej energii zmusza dusze do opuszczenia ciała ta zostaje wchłonięta niemal „zjedzona” gdyż wchodzi do jego wnętrza przez pysk
„Pieczęć” za pomocą swojej energii może obcą dusze zapieczętować w ciele innej postaci na przykład Demona,kota,wiewiórki,ptaka .. lub zapieczętować w specjalnym pudełku tylko on może odpieczętować dusze i uwolnić je”
„Dawca dusz” To forma ożywiania ale może tylko ożywić tych których zabił oddając im ich dusze, o ile wcześniej ich nie zjadł „
„Chidori” Wysoka koncentracja energii błyskawic jest widoczna przed pyskiem w postaci niebieskiej kuli wytwarza ona dźwięk przypominający śpiew wielu ptaków, stąd też nazwa. Gdy technika jest zakończona, użytkownik rusza do przodu i przebija cel Chidori. Otrzymuje się liczne szkody, które zwykle kończą się śmiercią. Technika ta jest sklasyfikowana jako technika zabójcza ze względu na szybkość z jaką jest ona wykonywana, mimo produkowanego hałasu.
Umiejętności: Cóż wyróżnia się talentem do okrutnego zabijania,Oraz posługiwania się bronią swoją kataną,Kiedy skrada się do ofiary jest bezszelestnym zabójcą jak i myśliwym,Ma głos niczego sobie,ale nie można być we wszystkim dobrym jest beznadziejnym tancerzem a jeśli chodzi o zwinność i szybkość można powiedzieć,że jest ponadprzeciętny. Kiba nie ma talentu do rysowania,nie ogarnia technologi
*Siła 20
*Zabójczość 35
*Wytrzymałość 12,5
*Inteligencja 20
*Zwinność 12,5
Charakter: Kiba.. albo Noah patrzysz na niego i widzisz wilka z wiecznie postawionymi uszami ogonem u góry i dumnie wypiętą piersią. Już wiesz,że masz do czynienia z wilkiem który jest bardzo pewny siebie wysoko ustawionym społecznie i zawsze czujnym. To sprawia że nabierasz dystansu do niego a jeśli za bardzo się zbliżysz to poczujesz jego kły na sobie i zmusi Cie do uległości siłą. Jakie wnioski wilk bardzo ceniący sobie przestrzeń osobistą i terytorialny oraz atakujący bez ostrzeżenia. Jeśli nie czujesz się bezpiecznie w jego towarzystwie to masz trochę oleju w głowie. Usiłujesz go śledzić ale Ci to nie wychodzi gdyż to on śledzi Ciebie bezszelestnie nawet nie wiesz kiedy wpadasz w pułapkę którą zastawił. Jest świetny w tropieniu zabijaniu z ukrycia. Lubi zapach krwi krzyk i pastwienie się nad swoją ofiarą. Będzie Ci wjeżdżał na psychikę podczas rozmowy tak że albo popełnisz samobójstwo albo poprosisz by on Cię zabił. Podstępny i kłamliwy jeśli wierzysz mu to już jesteś martwy . Indywidualista, nie lubi współpracować wszystko robi sam. Lubi wykorzystywać naiwne wadery a potem pożerać ich dusze i serca. Kiedy jest zły wtedy robi prawdziwą krwawą żeś. Nie zwraca uwagi na ofiary on musi poczuć krew i ból. Uwielbia przeciwników którzy są wytrwali i tylko takich szanuje,kiedy walczy to do momentu kiedy przeciwnik nie skona w męczarni.
Cechy szczególne: Biała głowa reszta ciała czarno-szara
Status: Wolny
Liri: 100
Korony: 5
Lubi: mięso,zapach i smak krwi,gdy ktoś błaga go o litość,śpiewać
Nie lubi: zdrajców,owoców morza,słońca,gorąca
Głos: Enrique Iglesias - Hero
Rodzina: Nie chce mieć z nimi zbyt wiele wspólnego
Historia: Kiba urodził się sam nie wie ile ma lat temu. Czas stał się jego sprzymierzeńcem a za razem wrogiem,przed którym uciec nie może. Miał 2 starszych braci i jedną siostrę w swoim wieku. Zacznijmy od tego że nie był wtedy Kibą tylko nadano mu imię Otonashi. Jego oczy były niebieskie,jak na samca był malutki. Jego siostra Sana była większa. Ojciec i bracia nie przyznawali się do niego atakowali go i śmiali się już wtedy mówiono o nim „śmieć” Siostra też po czasie zaczęła go ignorować i wzięła stronę starszych braci. Matka powoli też była obojętna,wiedział że nikt się nim nie interesuje został sam. Nie wpuszczali go do jaskini inne wilki wyżywały się na nim często spał poza terenami watahy. Któregoś razu spotkał na swojej drodze obcego Basiora który się nim zainteresował. Był chyba najlepiej zbudowanym wilkiem i największym jakiego widział nawet jego ojciec mógł się schować przy nim. Zabrał Otonashiego do siebie kazał zapomnieć o przeszłości i nadał mu imię „Lord Of Death” ze „śmiecia” ktoś mówił mu „Lord”. Dumne imię podniosło go na duchu ale czekał go trening i zmiana diety jadł najlepsze mięso i trenował ostro. Swojego nauczyciela mianował „Ojcem i Mentorem”
Po trzech latach treningu jego ciało i umysł oraz zdolności zmieniły się. Wyrósł na potężnego Basiora dobrze zbudowanego o twardym charakterze. Jego mentor gdy umierał wydłubał swoje oko i podarował mówiąc „Przeszczep je synu” I to właśnie zrobił zyskując nowe zdolności. Ruszył w podróż zabijał i trenował,mścił się i stał się płatnym zabójcą. Siał postrach i spustoszenie ciało jednego z ludzi tak mu się spodobało zer je sobie przywłaszczył. Bawił się naiwnymi waderami pozbawiał je duszy i pożerał serca .. trafił tutaj
Autor: Syßir

Sojusz!!!

Mamy nowy sojusz!!!(aplaus) xD
 http://watahakarmazynowejnocy.blogspot.com/

Od Elandiel - Cd. Oriona

Skwitowałam to lekkim uśmiechem, po czym porwałam jedno z jabłek leżących w paterze i pomachałam na pożegnanie obydwu mężczyznom. Nie chciałam, by książe się przeze mnie rozpraszał, a kucharz denerwował. Postanowiłam więc udać się do lasu, by nazbierać brakujących ziół. W probówkach został pyłek, powstały na skutek łuszczenia się ususzonych liści. Niedaleko ode mnie ujrzałam błękitny błysk.
- Lubczyk Diabelski? W tym miejscu? - wymruczałam do siebie, marszcząc brwi. Kwiat zaświecił raz jeszcze, co bardziej wzbudziło moją nieufność. Przywołałam do dwuręczny miecz i przykucnęłam. Wlepiłam wzrok w miejsce obok rośliny. Zobaczyłam szybki ruch. Ktoś złamał gałąź, która cicho spadła na runo leśne. Natychmiast spojrzałam w tamtą stronę, by po chwili usłyszeć cichy wystrzał gdzieś nad głową. Zdążyłam się odwrócić i uskoczyć przed klejącą siecią. Skrzywiłam się lekko i ścisnęłam broń, szepcąc "Odwołuję". W mojej dłoni pojawiła się za to kusza z twardymi, metalowymi bełtami. Oddałam strzał w stronę gałęzi, z której zaatakowała mnie ów siatka.
- O kur.. - ktoś zaczął, ale nie zdążył dokończyć.
- Kim ty jesteś? - warknęłam, przekładając ostrze do krtani jakiegoś gówniarza.
- Ja.. Ja.. Myślałem, że to sarna..
- No widzisz. Przeliczyłeś się. - odpowiedziałam, odsuwając od niego miecz. - W tym miejscu nie złapiesz zwierzyny. Jest tu zbyt dużo ludzi i wilków, by one się tu pojawiały.
Chłopiec pokiwał gorączkowo głową i złożył sieć w maleńką kostkę, po czym pobiegł z powrotem w stronę miasta. Westchnęłam cicho. Darowałam sobie zbieranie ziół i za przykładem chłopca wróciłam za mury miasta. Na rynku zobaczyłam księcia, płuczącego twarz w miejskiej studni.
- I co, książę? Jak tam nauka gotowania? - zapytałam z uśmiechem, opierając się na broni.

< Orionie? >

środa, 14 września 2016

od Oriona CD Haze

-Nie że, mnie wkurzasz, fakt wkurzasz mnie bardzo, ale tym że, nie chcesz dać sobie pomóc - warknąłem
-A co mi tu z twojej pomocy, co ty możesz wiedzieć co ja przeżyłam...-syknęła Haze i zaniosła się płaczem
-Może i nie wiem, co przeżyłaś, ale czemu wątpisz w moją pomoc, jestem księciem.. moim obowiązkiem jest pomóc takim jak ty
-Mówię nie chcę pomocy
Skrzyżowałem ręce na piersiach
-Nie wiesz jak to jest, być sierotą...
-Wiem, dokładnie wiem jak to jest, ja też jestem sierotą... moi rodzice królowie nie żyją-oznajmiłem
-Ale przynajmniej oni umarli śmiercią naturalną, a moi... mój ojciec zginął na wojnie a matka zmarła na raka... później skończyłam w sierocińcu, gdzie opiekunowie mieli nas gdzieś, głodowaliśmy i walczyliśmy o przetrwanie, kiedy ty, taplałeś się w luksusach ty gnido!!!-ryknęła wadera zapłakana- ciebie nikt nie zdradził, ty i twoja kuzynka żyjecie w zgodzie, a Nico mój kumpel po prostu mnie zdradził
-Czy ja wyglądam ci na fałszywego?
Wadera nawet nie chciała na mnie spojrzeć, ukryła twarz w rękach
-Więc... zrozum, nie chcę dla ciebie źle, chciałbym ci dać to, czego ci los nie dał...
-Więc co... może ty i twoja kuzyneczka będzie udawać kochających rodziców???
-Mogę ci dać szczęście, tylko na razie musisz znaleźć szczęście i sens w życiu, i czy warto żyć...pewnie powiesz że, nie warto... a ja ci powiem że, warto i nie mówię dlatego, że wychowałem się w luksusach, tylko dlatego, że można to szczęście dać drugiej osobie

<Haze?> dasz sobie pomóc?

od Haze CD Orion

- Miłego gadania. - Fuknęłam.
Cho**ra... W zamkniętym pomiestrzeniu... Z basiorem...
Jeszcze brakuje tu srebra...
On się tak produkuje, co ze mną nie tak...
Ale zapewne nie wie, jak to jest. Czemu demony się mnie czepiły.
Zapewne nigdy nie widział, jak ktoś bliski mu umiera.
Nigdy nie poznał definicji sierocińca, gdzie wszyscy tylko walczą o przetrwanie, przeplatając to z głodówkami i biciem.
Nie wychował się na ulicy.
Nie uciekał przed każdym radiowozem, który pojawiał się na horyzoncie.
Nie zabił kogoś w samoobronie.
Nie zdradził go przyjaciel [ tu Haze wspomina o Nico]
- Zacznij mnie słuchać! - Wrzasnął Orion, podnosząc rękę. Skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia.
- No, dawaj zabij mnie. Życie jest dla mnie gó*no warte. - Zaczęłam się śmiać - Oboje wiemy, że cię wkurzam...


< Orion? :V >

Od Aramisy CD. Haka

Pokój Haka nie wyglądał zbyt szczególnie. Urządzono go podobnie do pozostałych pokoi dla stanowisk militarnych. Oparłam się o ścianę blisko drzwi, by słyszeć, co dzieje się na korytarzu. Hak chciał je zamknąć, ale nakazałam mu pozostawić je minimalnie uchylone. Jeśli będziemy rozmawiać szeptem, nie będzie różnicy, a za to dodatkowo możemy usłyszeć potencjalnego gościa. Chłopak wzruszył ramionami i przeszedł przez pokój.
- Może księżniczka usiądzie? - zaproponował. Machnęłam ręką.
- Postoję - mruknęłam. - Ale ty siadaj. Muszę ci powiedzieć o kilku rzeczach.
- Mianowicie?
- Po pierwsze, musisz koniecznie opatrzyć tę ranę. Ciesz się, że nie przebiła ci płuc.
Hak przewrócił oczami, ale przeszedł do łazienki. Gdy wrócił po kilku minutach, rana była szczelnie zabandażowana. Uśmiechnęłam się z aprobatą.
- Od razu lepiej - stwierdziłam. - Po drugie, nikt nie może czepiać się, że wyszłam bez pozwolenia. Jestem księżniczką i względem rangi dorównuje mi jedynie jeden z kuzynów, książę Orion, który jednak nie może zakazać mi wycieczek. Dodatkowo jestem w przebraniu. Czy to jasne?
- Oczywiście.
- Po trzecie, nie zastanawiałeś się czasem, dlaczego ci muzycy zaatakowali akurat mnie, księżniczkę? Mimo przebrania?
- Może zawiodło - mruknął chłopak.
- Nie. Ich śpiew czaruje. Wiedzieli, że tylko kilka osób potrafi im się oprzeć. W tym ja i książę Orion. Dla mnie ta muzyka nie była niczym pięknym i niesamowitym, wręcz przeciwnie. Musieli zauważyć moją minę. I mieli niemal to procent pewności, że to ja. Nikt inny prócz Oriona nie odwiedza często tych terenów. Należy wyłapać tę grupę i dowiedzieć się, kim są. To twoje nowe zadanie, które zaczniesz jutro z samego rana. Będzie towarzyszyć ci kilka moich najbardziej zaufanych poddanych.
- Tak jest, księżniczko.
- Dziękuję ci. Za wszystko, co tego wymaga. Dobranoc.
Pchnęłam drzwi i wyszłam z pokoju. Miałam jeszcze tyle rzeczy do załatwienia... Między innymi ponownie musiałam zmienić wygląd. Przygotować kilka rzeczy i Mavericka. No i posłać po zaufanych ludzi...
<Hak? Aramisa wybiera się z tobą. Tylko jej nie zdemaskuj xD>

Powitajcie Rubena!!






Znalezione obrazy dla zapytania kaigy grypwolf human


  Znalezione obrazy dla zapytania kaigy grypwolf humanZnalezione obrazy dla zapytania kaigy grypwolf human
 Znalezione obrazy dla zapytania kaigy grypwolf human

Imię:Ruben
Wiek: 3 lata / na ludzkie 20
Płeć:basior - samiec
Klan:Ogień
Hierarchia:Kuzyn Księcia xD... ale mieszkaniec
Stanowisko/a:Zabójca potworów i Demonów
Moce:Moc związana z Klanem, czyli Ruben włada nad magią ognia, odporny na moc demonów i odporny na owładnięcie i hipnozą. Prócz ognia, potrafi wytworzyć magiczną plazmę, gdzie może wykorzystać do ataku w przeciwnika.
Umiejętności:Grać na gitarze, komputerze, czytać książki
*Siła:25
*Zabójczość:20
*Wytrzymałość:25
*Inteligencja:20
*Zwinność:10
Charakter: Pamiętasz może, jak mama opowiadała ci bajkę o księżniczce i o pięknym księciu na białym rumaku, zapomnij. Ruben mimo nie jest taki idealny jak taki książę na rumaku, Ceni sobie wielką charyzmę, jaką jest wielka siła jaka drzemie w nim. Ruben Ma swój honor, wierzy tylko w ostrza i w swoje umiejętności, bo wierzy, że... dzięki tym atrybutom potrafi przetrwać na tym świecie. Nie wierzy w prawdziwą miłość, liczy się dla niego przyjaźń i miłość braterska...z niczym innym się nie liczy. Nie obchodzi go zdanie innych, puszcza to cichym kantem. Dla tych których kocha potrafi przejść po trupach, lub zrobić coś czego nigdy nie zamierzał, albo coś co byłoby ostatnią rzeczą w jego życiu. Co do innych patrzy na innych patrzy obojętnie, i nawet nie zastanawia się jaki jest ich los. Gdy ktoś się mu naprzykrza albo zaczyna z nim, ignoruje to, później próbuje zakończyć to spokojną rozmową, później agresją, później już chwyta za miecz. Ruben nie ma nic do płci przeciwnej, lubi się umówić z waderą, bądź na nocne spacery z towarzyszką
Cechy szczególne: Jako wilk ma bujną grzywkę i biało-czerwoną sierść(patriota xD) bandaż na łapie i tak jak w formie ludzkiej ma czerwone oczy
Status:Hmmm... wszystkie wadery są piękne
Liri:100
Korony:  5
Lubi:Dobre jedzenie, biała czekolada, dżemiki i inne marmolady :3 i do tego na chlebek pyszną nutellę| Oczywiście lubi wadery
Nie lubi:chamstwa, demonów.
Głos:https://www.youtube.com/watch?v=qaZ0oAh4evU
Rodzina: Rodzina Twojej postaci.
Historia:Ruben tak jak jego Kuzyn Orion i kuzynka Aramisa ma pochodzenie szlacheckie, ale on postanowił wyrwać się z wygodnego i dostatniego życia, uczył się walki od mistrza Zero B.Fire...
Dzięki niemu stał się zabójcą demonów.
Autor:marcinekj995

od Oriona CD Elandiel (Lekcja Gotowania)

-Zaczekaj Elandiel... dobrze zrobiłaś, dziękuję ci...-wytarłem smołę z twarzy, byłem jeszcze brudny, ale nie było już tak źle-zapomniałem wam powiedzieć, wiem że, to nie uczciwe, ale wynająłem najemników, bo jest w naszym królestwie mało zwiadowców, nie czuj się zazdrosna, tobie nie ma nikogo równych
Elandiel uśmiechnęła się, ukłoniła się i odeszła.
Piętnaście minut przerwy i wróciłem do gotowania, tym razem kucharz pokaże mi, jak usmażyć kurczaka z oliwą, na początku rozgrzałem olej i później dać tam kurczaka, wtedy delikatnie zbliżyć płomień do jedzenia. Kurczak buchnął ogniem a płomień był tak wielki, że sięgnął mi aż do włosów, instynktownie padłem do tyłu na tyłek. Z brwi i włosów ciągnął się szary dym, a jedyny włosek zgasiłem naślinionymi palcami
-Oj chyba wlał pan wasza wysokość, za dużo oleju, zaraz to naprawimy-oznajmił ze śmiechem kucharz i z drewnianą łyżką i w podskokach powędrował do patelni, z której wybuchnął ogień.
Dolał sos tabasko i trochę oleju rzepakowego i buchnął ogień znowu, tyle że, mniejszy.
Wstałem więc, kucharz zaczął mi mówić co kolejno mam podawać i doprawiać...
-Fuj, znowu to wasabi
-Oj wasza wysokość, to jest najzdrowsza potrawa w Japonii i Chinach-oznajmił Kucharz
Nagle drzwi się otworzyły i weszła Elandiel
-Oj kuchciku, ale głodna jestem... Książe, co ty tu robisz?-spytała zdziwiona wadera
-Emm... uczę się gotować
-To stąd ta smoła?-spytała i starała się stłumić śmiech
-Tak to stąd

<Elandiel?>

od Oriona CD Haze

No nie, ta walnięta psychopatka znowu mi ciekła, padła do wody, a ja za nią...
Haze nic nie robiła, tylko czekała aż, się utopi... mocno wziąłem ją za kołnierz jej ubrania i zaciągnąłem na powierzchnię, Haze wyrywała się, nigdy nie uderzyłem wadery, ale to był mój pierwszy raz... dałem Haze z liścia
-Cicho, i słuchaj mnie... uratowałem cię od demonów, a teraz idziesz ze mną, trzeba cię leczyć, i zaniosę cię do medyka chodźbym miał cię tam zaprowadzić ciągnąc za włosy!!!-Warknąłem na nią, Haze już miała pysknąć, ale już uniosłem rękę, Haze zawahała się i nic nie powiedziała. Jak powiedziałem gwałtownie złapałem za jej mokre włosy i zacząłem ciągnąć ją aż do zamku gdzie był medyk wraz z psychologiem. Trudno, zazwyczaj nie traktuję tak poddanych, ale zasłużyła sobie na takie poczynanie z mojej strony.
Haze wrzeszczała cicho płacząc. Aż do zamku puściłem jej włosy, złapałem za jej rękę, przygwoździłem do jej boku, położyłem drugą rękę na jej ramieniu
-Idziemy, i spróbuj mi uciec, nie zawaham się użyć ognia-syknąłem
Założyłem jej kajdanki z dwimerytu i związałem jej skrzydła żeby nie mogła odlecieć.
Tam zaniosłem jej zamku, gdzie zamknąłem się wraz z nią...
-Dziewczyno, co się z tobą dzieje?!-warknąłem- zachowujesz, jakby wstąpił w ciebie demon kolejny!!
Dziewczyna już chciała się na mnie rzucić, rzuciłem ognistą barierę, i dotkliwie się poparzyła
-Nie radzę ci więcej tego robić!
-Daj mi spokój, skur*ysynu!!-ryknęła dziewczyna
-Możesz do mnie mówić jak chcesz, nie przejmuję tym , bo tym ani nic nie polepszysz ani nie pogorszysz-oznajmiłem spokojnie z założonymi rękami- Słyszałem że, lubisz muzykę, chcesz możemy pogadać przy muzyce-rzekłem i spojrzałem na poparzoną waderę z wielką powagą w oczach

<Haze?> tylko tym razem nie uciekaj, jesteś zamknięta w izolatce buhahahaha xD

od Haze CD Orion

- Wypuść mnie! - Wrzasnęłam. - Piep**ony ch*ju! Wypuść!
- Nie, bo znowu uciekniesz.
- Nie to nie. Właśnie mi pomogłeś się zabić - zaczęłam się śmiać jak psychiczna. Co z tego, że mam związane ręce i nogi? Jestem nad jeziorem i mam skrzydła, no nie?
Pomogłam sobie skrzydłami i wstałam. Uśmiechnęłam się drwiąco do niego i uderzyłam skrzydłami w powietrze, odpychając się do tyłu. Wpadłam do wody. Przez parę sekund było widać moje skrzydła, które potem znowu znikły. Na powierzchni zostało tylko parę czarnych piór. Czułam, jak wszystko przesiąka przezroczystą cieczą i ściga w dół...
Ja chcę umrzeć...
Jak mam żyć...
Gdy najlepszy przyjaciel mnie...
i dla kogo mam żyć...
Już nie mam po co...
Zamknęłam oczy, w pczekiwaniu na zgon...


< Orion? Właśnie Haze ci w pewnym sensie zwiała :V >
(Haze, nie piszę to po to że, obraziłaś sam majestat królewski, tylko zastanawia mnie jedno, jakim cudem uciekłaś, skoro byłaś nieprzytomna? xD)

wtorek, 13 września 2016

Od Elandiel - Cd. Oriona

Skończywszy poranną wartę, ruszyłam w stronę domu, przechodząc przy okazji koło murów zamku. Po serii cichych wybuchów ujrzałam księcia z osmoloną twarzą. Właściwie, to dość ciężko było niezauważyć mężczyzny z czarnym nalotem na prawie całej głowie. Gdy przechodził obok mnie, pokłoniłam się ze słowami "witaj, wasza książęca mość". Ten odpowiedział mi skinieniem głowy.
- Książę, czy z twarzą. Wszystko w porządku? - zapytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
- Nieważne.. - burknął. Zmarszczyłam jedynie brwi. Wolałam nie wnikać w to, co robi na zamku. Może mu nie wyszło zaklęcie? Powiadają w końcu, że książę włada magią ognia..
- Miałam z tym iść do księżniczki Aramisy.. - zaczęłam. - Ale spotkałam ciebie, wasza książęca mość. Będąc na nocnej warcie zauważyłam dwa wilki. Nigdy wcześniej nie widziałam ich na oczy, a byli ukryci w zaroślach. Wydaje mi się, że wrogowie dowiedzieli się o śmierci króla i królowej. Śmiem twierdzić, że wysłali zwiadowców na nasze tereny, by dowiedzieć się czegoś więcej o armii. Radziłabym dopytać się mieszkańców północnej granicy w związku z tym. - swój monolog zakończyłam krótkim ukłonem, po czym ruszyłam w swoją stronę.

< Orionie? Nie popisałam się, wieem :p >

od Oriona (Lekcja Gotowania)

Niby podobna do alchemii..pff coś gorszego.
Zszedłem do kuchni gdzie, czekał na mnie kucharz, ukłonił się, ale ja wzrokiem i gestem ręki na kazałem mu przestać.
-Dziś pokażę ci książe, jak ugotować Hao-Mi
-Hao-Mi?...
-Oh tak, to bardzo popularna potrawa na północy, bardzo pyszna i bardzo łatwa w przygotowaniu
Kucharz przygotował mi składniki i przepis... więc pokrojoną cebulę zmieszaną z wasabi, bardzo dobrze muszę to zmieszać, później sok z buraka ugotować do 70 stopni po czym dodać sok z cytryny, przyprawić sproszkowanym korzeniem żeń-szenia, do puki konsystencja nie będzie zbytnio mętna i pienista... przesadziłem i para buchnęła mi w oczy...
-Oh, to nic, żeby to zmienić, proszę dać troszkę tłuszczu, najlepszy będzie smalec bądź też tran.
Później pokroić paprykę i wsypać do gotującego się soku, później przyprawić pieprzem, ale przesadziłem znowu i zaszła reakcja i czarny dym buchnął mi w twarz
-Ojej...
-Na pewno to łatwe jest do przygotowania?-spytałem z ironią i spojrzałem na gotujący się sok który miał konsystencję trudną do wyglądu mętnego i pienistego, raczej krwawej miazgi...
Kucharz wskazał mi, że mam zmielić czosnek i chrzan i zmieszać go, później dolać do niego octu, bardzo mało, jedną góra dwie krople... później sporządzić sos o kolorze brązowo-czerwonej, tam wkrojono pietruszkę i wlałem do gotującego się soku, i od razu zmienił konsystencję na lepszą, od krwawej miazgi.
Potem pokroić marchewkę i polać octem jabłkowym naturalnie fermentowanym, wtedy marchewka zaczęła dymić i trzeba szybko wrzucić do gotującego się soku i przyprawić glutaminian sodu i co lepsze dodać do tego trochę cukru, ale tylko troszkę... i znowu przesadziłem i sok zaczął kipieć.... wrzący sok wybuchnął i wystrzeliła krwista bulwa i wytstrzeliła w górę, kucnąłem i bulwa nie trafiła mnie, ale walnęła w sufit i resztka spadła mi na głowę, zawarczałem
-Spokojnie wasza wysokość, to zaspokoi to, jak wasza wysokość dosypie pokrojoną rzodkiewkę
Po półgodzinie skończyłem tą żenujące pichcenie i pierwsze kogo spotkałem to Elandiel
-Witaj, książe... czyż z twarzą wszystko w prządku?
Dalej miałem ten czarny smar na twarzy po wybuchu z pieprzem.
-Nie ważne-odburknąłem

<Elandiel?>

od Oriona CD Haze

Nagle medyczka krzyknęła... "pacjentki nie ma" wtedy wiedziałem gdzie jest. Wtedy też wziąłem zapas eliksirów i powędrowałem do niej. Miała lufę już przyłożoną do skroni. Pstryknąłem i jej pistolet wyrwał się z jej ręki
-To znowu ty, daj mi spokój-warknęła cała zapłakana
-Czemu uciekłaś?!
-Tsa, nagle się taki opiekuńczy zrobiłeś, a co było u Nico..."zabijesz demona umilisz mi zadanie"
-Gadałem tak, żeby wyrwać go z uwagi i żeby zgłupiał. Pomyśl głupia! jakbym mówił prawdę, sam bym cię zabił tam u niego i co też to zrobię, tyle że, nie zabiję ciebie tylko ten demoniczny pomiot co siedzi w tobie!!
Wtedy Haze zmieniła się, głos zmienił się
-NIE DOTYKAJ MNIE!!!-ryknęła
Sięgnąłem po jeden z eliksirów osłaniający duszę i ciało, rzuciłem nim w Haze, a fiolka rozbiła się.
Ciało Haze otoczyła zielona otoczka, wtedy zmaterializowałem pistolet i wycelowałem w czoło Haze, wystrzeliłem. W czole Haze zrobiła się dziura z której wystrzeliła fala krwi... Haze nie umarła, ale jej demon tak. Podszedłem do niej, zatopiłem rękę w jej pierś i wyjąłem ciało martwego już demona
Haze padła na ziemię nieprzytomna , a dziura w czole zniknęła. Pistolet zniknął.
-Teraz już jesteś bezpieczna-burknąłem i wtedy owinąłem wokół rąk i nóg linie, aby Haze nie uciekała ani nie teleportowała bo sznurki miały włókna z dwimerytu który blokował magię

<Haze?> tylko nie uciekaj xD

od Haze cd Orion/Nico

Szliśmy do medyczki. Kiedy się skapnęłam, gdzie zmierzamy, wyrwałam się i teleportowałam jak najdalej.
Wylądowałam nad jeziorem ze zbudowanym mostkiem. Było mi ciężko, ale podeszłam na jego krawędź i usiadłam, składając czarne skrzydła.
Brałam Nico za przyjaciela... A on...
Otarłam łzy, po czym zerknęłam na tatuaż smoka.
Dlaczego? Dlaczego wszyscy wokół muszą czepiać się akurat mnie... Nawet te cholerne demony... To wszystko dlatego, że daję im nad sobą władać... Bo jestem słaba... Prędzej czy później ktoś mnie zabije... Bo jestem opętana... Bo jestem wampirem...
" Na co mi ratować demona"...
" Jak ją zabijesz, umilisz mi zadanie"...
" To przecież diabelne nasienie które trzeba tępić."...
Sama się zabije... Mam tego dość... Ułatwię im tylko życie...
Wyczarowałam pistolet i wstałam, pomagając sobie skrzydłami. Dużo osób gardzi samobójcami... Ale mam to gdzieś...
Przystawiłam go sobie do głowy i już miałam pociągnąć za spust, gdy...
https://lh3.googleusercontent.com/IS-97UXX8PaGlVIW6AFfuR8CN7mSdch9JNVoc7SC0xrGJkViphS_i41HaL6RpeVbQ6jypbBi5w=w1280-h800-rw-no (sorry nie może mi odczytać obrazu :/)
< Orion? Na obrazku ( który jest beznadziejny, ale cóż... Rysować nie umiem) powinien być między skrzydłem a głową czarny pistolet, ale... No, nie narysowałam, podobnie jak jeziora, mola, czy jak to tam nazwać... I rąk... I nóg... Dobra, już przestaje default smiley xd>

Od Aramisy CD. Ezry

Wczesnym rankiem, w dzień, w który miała rozpocząć się nauka Ezry, zajmowałam się jak zwykle końmi. Karmiłam je, poiłam, wyprowadzałam na łąkę, ujeżdżałam i zabrałam dwa na przejażdżkę. Właśnie rozsiodłałam Poseidona i chciałam wziąć go na pastwisko, gdy w stajni w końcu pojawiła się dziewczyna. A było to około jedenastej - zdecydowanie zbyt późno.
- Cześć - rzuciła, mijając mnie i podchodząc do boksu Seraphiny. W stajni została właśnie ona i trzy inne konie, w tym Maverick.
- Witaj, jak się spało? - zapytałam, podając jej wiadro do noszenia wody.
- Bardzo dobrze - odparła i napełniła naczynie wodą, którą następnie wlała do poidła. - Czy będę się dziś mogła na niej przejechać?
- To zależy - odpowiedziałam, prowadząc Poseidona w stronę łąki.
- Od czego? - zapytała Ezra, zamykając boks Seraphiny i zrównując się ze mną.
- Zobaczysz - mruknęłam tajemniczo.
Po odprowadzeniu Poseidona na pastwisko wróciłyśmy do stajni. W biurze pogrzebałam w papierach i wyjęłam z nich pewną listę. Podałam kartkę Ezrze.
- Co to jest? - zapytała, przyglądając się to mi, to liście.
- Czynności, które musisz dzisiaj wykonać. Jak widzisz mnóstwo tu roboty i ktoś musi ją zrobić.
- To nie fair, przecież to ty jesteś stajenną - burknęła dziewczyna.
- Chcesz jeździć czy nie?
Ezra wzniosła oczy ku niebu i zabrała się do pracy. Wpierw wyprowadziła Seraphinę na pastwisko, następnie musiała wyczyścić jej boks. Potem razem sprawdziłyśmy i wyczyściłyśmy ekwipunek klaczy i na końcu dziewczyna zamiotła stajnię. Gdy wróciła do mnie z przekonaniem, że czas na przejażdżkę, wręczyłam jej taczki i widły i nakazałam wysprzątać kolejne pięć boksów. Kiedy wykonała to zadanie, razem wybrałyśmy się na łąkę po Seraphinę. Przyprowadziłyśmy klacz do stajni i osiodłałyśmy. Poprosiłam Ezrę, by zaczekała na mnie przed budynkiem, a ja w tym czasie wypuściłam z boksu Mavericka. Koń posłusznie podążył za mną. W czwórkę przeszliśmy na ujeżdżalnię, gdzie wzięłam Seraphinę na lonżę. Moja uczennica dosiadła klaczy i przez jakiś czas uczyłam ją jeździć, czemu przyglądał się zza ogrodzenia Maverick.
Po skończonej lekcji pochwaliłam Ezrę.
- Świetnie ci szło. Teraz, jeśli chcesz, możemy iść na krótką przejażdżkę. Staraj się wszystko robić poprawnie, a na dziewięćdziesiąt dziewięć procent Seraphina cię nie poniesie. Została wytrenowana specjalnie dla początkujących - powiedziałam. Wróciłyśmy na dziedziniec, gdzie dosiadłam Mavericka.
- Ty... Jedziesz bez siodła? - zapytała nieco zaskoczona Ezra.
- On nie znosi siodeł. A mi to pasuje - wytłumaczyłam. - Jedźmy.
<Ezra?>

poniedziałek, 12 września 2016

od Oriona cd Nico/Haze

Spojrzałem najpierw na dziewczynę mocno zmaltretowaną, a potem na Nico który przerażony i z psychopatyczną miną trzymał karabin, z palcem na spuście. Uśmiechnąłem się drwiąco
-Strzelaj-oznajmiłem obojętnie
-Co?-zdziwił się
-Ona jest demonem, na co mi ratować demona-rzekłem i wykorzystałem jego zdziwienie i otępienie zacząłem się po woli zbliżać-Jak ją zabijesz, umilisz mi zadanie, wtedy demon wcieli się w ciebie, a ty jako tako, nie będziesz mi sprawiać problemu, tym karabinkiem najwyżej możesz się podrapać po plecach
-Blefujesz?!-zagrzmiał Nico i potrząsnął karabinem- to jest Blef
-Chodź bym nawet chciał, to nie jest blef... to jest szczera prawda
Zbliżałem się bliżej
-No dalej zabij ją, mi na niej nie zależy, demon... po co mi demon, to przecież diabelne nasienie które trzeba tępić... zabij go a udaremnisz mi pracę
Nico zawarczał. Gdy już byłem wystarczająco blisko chwyciłem za lufę karabinu i trzasnąłem nią Nico w nos, zaciśniętą pięścią walnąłem go w przeponę, wykorzystując to, że Nico klęczał i dusił się po uderzeniu w przeponę, kolanem poprawiłem mu nos. Wziąłem Haze na ręce i wybiegłem z domu
****
Niosłem mocno pobitą kobietę
-Jak ty ten dom znalazłeś?-spytała zaciekawiona
-Widziałem go, jak cię ciągnął na rękach nieprzytomną
-Czemu mnie uratowałeś?
-Mimo że, jesteś demonem... jesteś obywatelką tego królestwa, mam obowiązek troszczyć się o ciebie
Haze spojrzała na dom
-Co z tym gnojem?
-Nie martw się, żyje
-Czemu go nie zabiłeś!!-warknęła oburzona-ten śmieć nie zasługuję na życie
-Cicho....
Gdy doszliśmy do królestwa, tam zaprowadziłem ją do medyczki

<Nico, Haze?>

od Nico cd Haze/Orion

Tak! W końcu jestem z nią sam, bez tych debili! Gdyby nie to, że ją chronili, było by już dawno po sprawie. - Takie myśli pojawiały się w głowie blondyna. Od dawna chciał porwać dziewczynę, ale nie mógł zrobić tego na terenie gangu. A tu... Nikt mu nic nie zrobi. Bo kogo tu by obchodziła taka Haze? Na pewno są inne, czystej krwi wilkołaczki.
Rozejrzał się. W lesie, w którym się znajdowali, było ciemno. I prawdopodobnie, nie było żywej duszy wokół. Taka okazja może się nie powtórzyć.
Nico wyrwał dziewczynie broń, po czym chwycił ją za nadgarstki.
Jednym, szybkim ruchem obrócił ją do siebie tyłem i powalił na ziemię.
Z kieszeni wyjął sznur, który splótł w smycz.
Dziewczyna, która nałykała się piachu, zaczęła się wydzierać.
Wywrócił oczami i trzasnął ją z pięści w policzek, przy okazji używając mocy, by wegetowała przez dwie godziny.
Bezwładnie opadła. Związał jej ręce, po czym z kieszeni wyciągnął dwie fiolki z płynami i strzykawkę.
Sprawnym ruchem wypełnił narzędzie cieczą, po czym wbił igłę w szyję dziewczyny. Skutek był taki, iż nie mogła używać mocy. Nico wziął ją na ręce, by przenieść ją do kryjówki. Gdyby kogoś spotkał, wyglądałoby to tak, jakby ona była nieprzytomna, a on niósł ją do lekarza.
A co do kryjówki... Był nią opuszczony dom w lesie.

[ Dobra, przez pewną osobę nie mogę tutaj się rozpisać. Jeśli dostanę pozwolenie, pojawi się wypełnienie. Ale większość zna tę fabułę, więc... No, postać Haz będzie nieźle pobita itd. «wliczając liczne gwałty na postaci» Przejdźmy do końca fabuły >_<]

Był w trakcie kopania dziewczyny. Wokół było pełno zaschniętej i świeżej krwii. Przed chwilą ubrał Haze, by móc ją pokopać.
Teraz krążył wokół niej i walił z całej siły po dziewczynie, której łzy leciały z oczu. Nie mogła krzyczeć, bo miała zaklejoną buzię taśmą. Kuliła się tylko na podłodze.
Przy uderzeniu w brzuch, ktoś wyważył drzwi.
Nico chwycił za karabin, który należał do jego ofiary.
Jego cel skierował właśnie na dziewczynę.
W miejscu, gdzie mieściły się dawniej drzwi, stał jakiś chłopak.
- Ani kroku - warknął Nico, - bo w nią właduję cały arsenał.
Ruchem głowy wskazał na dziewczynę, która podpierała się właśnie na trzęsących rękach, plując krwią.


< Orion? >

niedziela, 11 września 2016

od Haze cd Orion

Otworzyłam oczy i od razu zaczęłam się rozglądać.
Ok, jeszcze jestem w jednym kawałku...
Żyję...
Potem zerknęłam jeszcze na słońce- Okay, było coś koło piętnastej. Z cienia, który dawał motor, zaczął się robić pagórek, powoli kształtując w królika.
Zwierzak pomógł mi i po chwili byłam człowiekiem. Poprawiłam snapbacka (czy jak to się odmienia) i usiadłam przy wodzie, zbierając kamienie. Zaczęłam je rzucać po kolei, by odbijały się od tafli. Większość przeskoczyła połowę jeziora, pięcioma odbiciami, po czym zatapiała się.

< Orion? >

od Oriona cd Haze

Nawet nie wiedziałem, że to czego mi bardzo brakowało, jest takie przyjemne skulony w cieniu...
tylko leżeć i śnić. Jednak gdy nadeszło popołudnie zbudziłem się, ziewając naciągnąłem się. Senność dalej nie opuszczała mnie, ale czułem się trochę lepiej...
gdy już ruszyłem się, z drugiej strony ujrzałem że, Haze spała pod tym samym dębem co ja...
Zdziwiło mnie to bardzo, a może to halucynacje z powodu zmęczenia, i jak kilka razy zamrugam i rzeknę "to nie prawda, jej tu nie ma"... przetarłem oczy i pomrugałem i w myślach powtarzałem to sobie... a jednak była jak żywa...
Nie chciałem jej budzić, więc odszedłem od niej na kilka dobrych kilometrów aby znowu się na mnie nie rzuciła żądza krwi demon.
Wróciłem do zamku gdzie wskoczyłem na łóżko, dalej w postaci wilka aby dopracować nad swoim snem.
Nawet nie wiedziałem kiedy Aramisa okryła mnie kołderką

<Haze?> xD

od Haze cd Orion

Nie spałam całą noc. Zanim słońce pojawiło się na horyzoncie, nawet tego nie odczuwałam.
Ostatnie gwiazdy, te najbardziej jasne, były już prawie niewidoczne. Gładka tafla jeziorka, po pewnym czasie zaczęła błyszczeć jak złoto.
Dopiero teraz poczułam, jak powieki mi ciążą.
Nie mogę spać, bo jeszcze mnie zaatakuje.
Ale... Kto mnie tu znajdzie?
Zmieniłam się w wilka i skuliłam przy motorze. Pysk schowałam pod skrzydłem i przymknęłam bursztynowe oczy...

< Orion? > Dostanę dzisiaj odpis? >.<

OD Amiszy

Nie to mnie najbardziej przerażało, że mam swoją salę operacyjną z pełnymi morderczymi narzędziami, tylko że, basior który był księciem..okazywał mi wszytko i wszystkie tereny, i przy nim czułam się przy nim nieswojo... ale to książe, on ci nic nie zrobi~pomyślałam, próbując się uspokoić...
Jednak później zostawił mnie samą, wtedy pierwsze co zrobiłam, poszłam na małą kąpiel
tam wtedy spotkałam innych...
członków watahy...
Starałam się nie zwracać na nich uwagi, tam weszłam do wody, która była letnia... i dało się wytrzymać. Tam zanurkowałam aby przez chwile poobserwować ten wodny świat.
Gdy się wynurzyłam ujrzałam łapy, umięśnione i silne łapy, mój wzrok powędrował do góry i ujrzałam basiora

<Jakiś Basior?> ktoś chce mi potowarzyszyć?

Powitajcie Amiszę

http://i47.tinypic.com/2q1rq5z.png

Imię: Amisza
Wiek:2lata
Płeć: Wadera - samica
Klan: Ogień
Hierarchia: mieszkańcem.
Stanowisko/a: Medyczka
Moce:
*Leczenie- Amisza potrafi leczyć drobne rany
*Magia- To druga moc, jaką się posługuje Amisza, władając nad magią w dobrym stylu potrafi, władać nad czyimś ciałem(np dusić, odpychać, lub przeciągać) rzucić klątwę albo nakładać na kogoś barierę ochronną. Dzięki Magi potrafi na jakiś czas zmienić swój wygląd, lub stać się przeźroczysta(w dużym stopniu niewidzialna), lub leczyć niektóre rany.
*Magia Ognia- Pierwszy atak Amiszy, ciska ogniem w przeciwnika w różnych postaciach
*Odporność- Amisza jest uodporniona na klątwy, hipnozy i owładnięcie ciałem
*Przemiana w smoka-Amisza może przemienić się w smoka
*Woodu- Amisza może przejąć kontrolę nad czyimś ciałem

*Ognista Pomoc-Amisza przywołuje ogniste obłoki które chronią ją przed wrogiem
Umiejętności: Umie dobrze tworzyć eliksiry, zna się bardzo dobrze na roślinach i na anatomii wilka i człowieka.
*Siła:5
*Zabójczość 5
*Wytrzymałość15
*Inteligencja50
*Zwinność20
Charakter:Amisza to szara myszka, wstydząca się praktycznie basiorów( wręcz się ich boi)Jednak z tej szarej myszki potrafi przemienić się, w niezwykle trudny do zatrzymania Armagedon.Nie lubi znęcania się nad innymi, wręcz reaguje na to z odrazą i z niesmakiem.Gdy była jeszcze "przyssana" do matki, wiele widziała.Wychowała się w watasze, gdzie wadery nie miały żadnych praw, to ją nauczyło być zbuntowaną i nieposłuszną, ale i uległość do basiorów. Będąc w watasze za drobne przewinienia była bita.Jednak też miała swoje miejsce gdzie mogła oddać się fantazjom, myśląc czy jest tam jakieś miejsce, gdzie będzie tam pasować, bez przemocy. Amisza lubi więcej czasu spędzać w wodzie, jednak nie pogardzi kąpieli z jakimś wilkiem (może być i basior). Jednak jak na małą nastolatkę szybko się zakochuje(marzy o starszym od siebie partnerze" bo wie, że dojrzały i dorosły basior będzie ją kochał i bronił, aby jej się nic nie stało. Amisza w ostateczności używa mocy, ale tylko w ostateczności, ponieważ nie lubi krzywdzić innych. Bardzo złe zdanie ma o wilkach pokusy, ponieważ według niej wilki tej rasy nie mają prawa zmuszać inne wilki zmuszać do czegoś czego nie chcą, a tym bardziej niemoralnego bądź intymnego. Potrafi być romantyczna, ale potrafi zachować zdrowy rozsądek.
Cechy szczególne: Amisza ma długie bujne rude włosy i chusteczkę na łapie... czerwona sierść
Status: Zakochana w... wszystkie basiory są fajne
Liri:  100
Korony: 5
Lubi: Książki, muzykę, wieczorne spacery z basiorem
Nie lubi: chamstwa, strasznych rzeczy, krzywdy
Głos: https://www.youtube.com/watch?v=U-PXEe-qeK4
Rodzina:
  • Grubo starszy brat- Omix
  • Ostry i dominujący ojciec: Yarper
  •  Dumna i delikatna matka: Amber
Historia: Amisza urodziła się w watasze gdzie wadery nie miały ani krzty praw, były pod kontrolą basiorów i najwyższego alfy. Basiory traktowali wadery jak przedmioty, były nikim dla nich, miały tylko za zadanie rodzić szczeniaki. Amisza, sprzeciwiała się wszystkim co basiory gadali, często obrywała za to, Amisza często uciekała na granicę swojej watahy, aby chociaż na chwilę uwolnić się od chaosu. Gdy nie co podrosła, napisała list do swojej mamy, że nie może znieść tego wszystkiego, i postanowiła uciec, ale obiecała że, wróci i tak tu przyszła.
Autor:Raśny906
Jako smok
 Klik

od Oriona cd Haze

Następnego ranka nie czułem się zbyt dobrze, oczy piekły mnie nie miłosiernie, moje mięśnie osłaby i z gardłem nie było najlepiej. Mimo że, oczy same mi się zamykały, to i tak nie mogłem zasnąć
coś mi nie dawało zasnąć.
-Amarisa, daj mi coś na sen-burknąłem masując rękami swoją twarz
-A co ci dam, muszę iść do alchemika, tego nowego... podobno niezły skur..
-Nie kończ, już..-ziewnąłem- idę się przebiegnąć po łące, może to mi zrobi dobrze-ziewnąłem jeszcze raz i po przemianie w wilka wybiegłem z zamku, i na początku biec truchtem aby potem okazać swoje winne ruchy w pełnej gracji... jednak nie... nadal chodziłem otępiale i znacznie osłabiła mi się czujność... ale w taki miły poranek chyba nic nie powinno mnie zaatakować... demony chyba nie chodzą ranem
poszedłem pod jakieś drzewo i o dziwo tam usnąłem
Nawet nie wiecie jaką ulgę odczułem gdy w końcu układając się wygodnie zasnąłem przy w cieniu pod dębem.
Nawet do głowy mi nie przyszło że, może mi coś zakłócić mój słodki i soczysty sen

<Haze?> No chyba że, ty mi go zakłócisz xD

sobota, 10 września 2016

Od Haze CD Orion

Przez większą część nocy jeździłam po lesach i ulicach. Dziś oszczędzę sobie ataków. Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Ciekawe, czy mają tu stajnię. Ile można zatruwać powietrze, jeżdżąc motorem. Nie mogę znaleźć tu żadnego toru. O wyścigach już nie wspominając. Uwielbiam jeździć na motorach, koniach... Biegać i wspinać się... No, ogólnie sport.
Może i siłą nie wygrywam, ale umiejętnościami- jak najbardziej.
W końcu, gdy się najeździłam, zatrzymałam się przy jakimś jeziorku.
Ściągnęłam kask i zgarnęłam brązowe włosy na prawe ramię. Pezysiadłam na trawie, opierając się o motor...

< Orion? >

Od Haka CD. Aramisy

Na chwilę zapanował spokój. Spojrzałem na Księżniczkę, która otrzepywała się z kurzu.
- Księżniczko nic nie jest?-Zapytałem.
- Wszystko w porządku...-Mruknęła.
Nagle jeden z mężczyzn dźwignął się z ziemi i chwycił łuk. W jednej chwili wystrzelił strzałę prosto w Księżniczkę.
- Uważaj!-Krzyknąłem.
Szybko podbiegłem do niej i przytuliłem, osłaniając ją przy tym. Strzała trafiła mi w plecy.
- Hak...-Szepnęła.
Wyjąłem z pleców strzałę, którą odrzuciłem na bok. Na ziemię spadło kilka kropel krwi, co nie zrobiło na mnie wrażenia. Przytuliłem dziewczynę do swojego boku i przygotowałem broń do ataku. Nagle wstało jeszcze dwóch mężczyzn, którzy również wzięli łuki. Wszyscy troje napięli broń i wystrzelili serię strzał. Machnąłem kilka razy bronią, która zmiażdżyła nadlatujące strzały. Ponownie wykonałem kilka machnięć, co spowodowało olbrzymi podmuch wiatru, który odrzucił napastników do tyłu. Mężczyźni padli na ziemię ze stłumionym jękiem.
- Pora na nas...-Mruknąłem.
Chwyciłem dłoń księżniczki i zacząłem ją ciągnąć w stronę wyjścia z miasta. Jak na dzisiaj to już było za dużo atrakcji.
- Poczekaj!-Próbowała się wyrwać, lecz nie dała rady, bo trzymałem ją mocno.
- Obiecuję, że zabiorę Cię kiedyś na jakiś festyn, ale teraz musimy wracać.
- Nie o to chodzi!-Krzyknęła.
- A o co?-Zapytałem dalej ciągnąc ją przed siebie.
- Co... z twoją raną?
- To nic takiego, opatrzę ją jak wrócimy do zamku...-Odpowiedziałem.
- Ale...
- Naprawdę nic mi nie jest... Miałem już gorsze rany.
Kiedy w końcu wróciliśmy do zamku, skierowałem się do swojego pokoju, ale zauważyłem, że ktoś za mną podąża.
- Księżniczko, powinnaś wracać do komnaty, bo jeszcze się ktoś dowie, że wyszłaś bez pozwolenia.-Powiedziałem, otwierając drzwi do swojego pokoju.
- Mam to gdzieś...-Mruknęła i weszła do środka.
Westchnąłem i wszedłem zaraz za nią.

<Księżniczko? c:>

Od Aramisy CD. Greena

Zamknęłam drzwi boksu i wyprowadziłam Allegro z boksu. Kasztanowaty ogier miał ostatnio przerwę od jazd, gdyż jego właściciel wyjechał z misją dyplomatyczną na innym wierzchowcu, bardziej przystosowanym do przemierzanego przez jeźdźca terenu. Koń tęsknił za towarzyszem jazd, co wciąż mi wypominał. Po tygodniu zaczęły mu się nudzić krótkie spacerki na lonży, toteż w końcu postanowiłam wziąć go w teren, gdzie mógłby sobie do woli galopować.
Osiodłanego Allegro wyprowadziłam ze stajni i dosiadłam. Czułam, że aż rwie się do biegu. Sprowadziłam go spokojnie zboczem, aż znalazłam się u podnóża Royal Hill. Skręciliśmy na płaską, biegnącą równolegle do granicy lasu ścieżkę. Tak pozwoliłam mu się rozpędzić... i omal nie zabiłam wilka. Wyskoczył z krzaków nagle i tylko dzięki refleksowi Allegro uniknął śmierci. Ogier zatrzymał się błyskawicznie i stanął dęba, przerażony. Zaczęłam go uspokajać, co na szczęście zadziałało, choć jeszcze chwile pokręcił się niespokojnie w miejscu.
Nieznajomy przywitał się.
- Kim jesteś? - zapytałam chłodno, głaszcząc uspokajająco kasztana. Nieznajomy samobójca przedstawił się jako Green, Uzdrowiciel, który zmierzał do Zamku w celu poprawienia swoich umiejętności. Wszystko mówił tak oficjalnym językiem, jakby znajdował się w Sali Tronowej w czasie ważnej uroczystości. Nie prychnęłam jedynie z grzeczności.
- Dlaczego tak nagle wyskoczyłeś z tych krzaków? - zapytałam.
- Widzisz, Księżniczko, usłyszałem tętent kopyt. Zaciekawił mnie on - wytłumaczył Green.
- Dobrze więc, jednak na przyszłość uważaj. Żegnaj, samobójco Greenie, choć zapewne spotkamy się niedługo na Zamku - pożegnałam Uzdrowiciela. Wyminęłam go i pozwoliłam Allegro na galop. Przymknęłam oczy, rozkoszując się pędem.
***
Po powrocie do stajni rozsiodłałam Allegro i zaprowadziłam go do boksu. Dolałam mu wody i nałożyłam siana. Chciałam dalej zająć się pracą, jednak usłyszałam dochodzący od dziedzińca odgłos kroków. Zaciekawiona wyjrzałam przez drzwi i dostrzegłam Greena w towarzystwie jakiegoś strażnika. Podbiegłam do nich.
- Księżniczko. - Skłonili się obaj. Zignorowałam to.
- Zajmę się Greenem, wracaj proszę na służbę - zwróciłam się do strażnika.
- Wedle życzenia - odparł, kłaniając się i odchodząc.
- Widzę, że trafiłeś, samobójco Greenie.
- Tak, Księżniczko.
- Zmierzasz do uzdrowicieli? Bo jeśli tak, mogę cię tam zaprowadzić.
<Green>

Od Haze

Bawiłam się karabinem- w postaci człowieka- siedząc na gałęzi drzewa. Moje skrzydła były lekko rozłożone, a ciemne pióra na nich zostawały delikatnie ruszane przez wiatr. Tatuaż przedstawiający smoka na moim ramieniu lekko błyszczał na kolor krwawej czerwieni.
Czyżby ktoś z ekipy był na terenie?
~ To raczej niemożliwe.
~ Zamknij się.
~ Yh...
Zeskoczyłam spomiędzy liści i wolno szłam na południe.
Co chwilę przeładowując z nudów broń, nie zauważyłam, że zza drzew wychodzi człowiek.
Mieliśmy zderzenie.
- Uważaj gdzie leziesz!
- Spie**alaj.
- Orzeszek? - Na swój pseudonim podniosłam wzrok.
- Nico? Co ty... - Rzuciłam mu się na szyję.
- Nie wiem. - Odwzajemnił uścisk, po czym odczepił mnie od siebie. Zerknęłam na jego tatuaż, a potem na mój. Oba mocno płonęły w dwóch kolorach: mój czerwonym, a jego błękitnym. Różniły się sylwetkami smoków i kreskami za nimi. W tle mojego było dokładnie osiem poziomych linii, u niego żadnych.
- Prócz ciebie... Jest tu ktoś od nas? - Zapytałam z nadzieją, że zobaczę chłopaków.
- Nie.
- Chol*ra...

< Nico? >

Od Aramisy CD. Haka

Patrzyłam ze skrytym pod osłoną kaptura uśmiechem, jak Hak oddaje małemu pieniądze. Gdy chłopak odwrócił się do mnie, zmieniłam wyraz twarzy na obojętny. Strażnik zaczepił jakiegoś stróża prawa, który poszedł zająć się młodymi złodziejami. Będę musiała to zbadać. Nie zamierzałam pozwolić na wyrastanie z dzieciaków złoczyńców i innych takich. Postanowiłam wpierw zająć się naszą wizytą w mieście. Na początku przez plątaninę uliczek dotarliśmy do mojej znajomej, jednej z najstarszych obywateli miasta. Była niegdyś malarką, znachorką i aktorką w wędrownym teatrze, toteż zawsze pomagała mi zmienić oblicze. Przyciemniła mi skórę na odsłoniętych częściach ciała, wykonała prosty makijaż i spięła włosy. Jak zwykle po tych zabiegach zmieniałam się niemal nie do poznania. Nawet Hak nie był pewny, czy na sto procent miał przed sobą księżniczkę. Uśmiechnęłam się przelotnie i wyszłam na zewnątrz. Odwróciłam się do czarnowłosego chłopaka.
- Masz szczęście, trafiliśmy akurat na festyn. Będą stragany z zagranicznym jedzeniem i innymi wyrobami, konkurs muzyczny... Będziesz mógł szukać kieszonkowców. - Uśmiechnęłam się ponownie. Hak odwzajemnił gest i ruszyliśmy w stronę centrum. Na jednym z placów odbywała się cała zabawa. Najbliższe ulice ozdobiono lampionami, a muzykę było słychać już z daleka.
- Od teraz nazywam się Lydia - poinformowałam towarzysza. - Poznaliśmy się kilka dni temu, gdy zapolowaliśmy na tego samego jelenia. Jestem przejazdem.
- W porządku - zgodził się chłopak. - Księżniczko - dodał ze złośliwym uśmiechem. Przewróciłam oczami i skierowałam się ku dźwiękom fletni. Zahaczając o stoisko z jedzeniem i fundując nam dwojgu przekąski, dotarłam wraz z Hakiem tuż pod scenę. Na oko czterdziestoletni muzyk zszedł z podwyższenia, nagrodzony dość skąpymi brawami. Publiczność zaś zainteresowała się kolejnymi występującymi - grupie pięciu artystów. Jeden grał na flecie, dwóch innych na skrzypcach. Trzeci miał mandolę, a czwarty wył coś w nieznanym języku. Wszyscy prócz mnie, nawet Hak, zdawali się być zachwyceni ich grą. Rozejrzałam się ukradkiem wokół. Nie podobało mi się to. Chciałam właśnie powiedzieć to mojemu towarzyszowi, gdy dźwięki instrumentów ucichły. Strzała świsnęła mi koło ucha i ugodziła w ramię stojącą za mną kobietę. Jeden z członków grupy skoczył w moją stronę i powalił mnie na ziemię. Prześlizgnęłam się między jego nogami i kopnęłam go w plecy. Hak przywalił mu z pięści i nieznajomy padł nieprzytomny na ziemię. Troje z pozostałych wyciągnęło skądś łuki i wymierzyło w tłum. Ostatni zbliżył się do mnie z szablą. Ludzie rozstąpili się.
Pierwszy raz moje przebranie zadziałało przeciwko mnie. gdyby ukazała się jako księżniczka, zapewne wszyscy rzuciliby się, by mnie chronić. Teraz jednak jedynie ułatwili uzbrojonemu nieznajomemu dotarcie do mnie. Muzyk uśmiechnął się złośliwie i już miał wygłosić jakąś zmyśloną przemowę, gdy Hak zaszedł go od tyłu i znokautował. Przytomna trójka zawisła w powietrzu, a wezwałam żar, który wypełnił ich łuki. Puścili je na ziemię.
<Hak?>

Od Oriona CD. Haze

Wbiłem sztylet w stół warcząc wściekle. Tej nocy nie mogłem zasnąć myśląc, że demon pojawi się w każdej chwili... więc postanowiłem poczytać książkę przy świecy...
Czytałem i czytałem ale bezsenność nie ustępowała...trwała nadal...
~Orion, jesteś zabójcą demonów, czego ty się boisz~ A no tego, że demon omal nie rozwalił mi gardła... i muszę być przy każdej walce zachować spokój i skupienie
Nagle drzwi się otworzyły, instynktownie posłałem sztylet w stronę. Na szczęście to była Aramisa i na drugie szczęście sztylet wbił się w drzwi
-Bogu dzięki-oznajmiłem i wytarłem pot
-Kuzynie, zabić chcesz mnie?-spytała kuzynka lekko podenerwowana tą sytuacją z której omal nie umarła.
-Nie, myślałem, żeś ty demon podstępny z którym już starłem się trzy razy... i zabić go nie zabiłem...nie potrafiłem, był zbyt cwany
Aramisa podeszła do mnie, usiadła... aby rozjaśnić pokój w moich rękach stworzyłem wielki płomień... od razu lepiej. Płomień rozświetlił najciemniejsze zakamarki tego przeklętego pokoju
-Więc... co robimy?-spytała
-Ty...a co ty masz do zrobienia...demona zostaw mnie-rzekłem poważnym tonem

<Haze? Aramisa?> Któraś z was?

Od Greena

Beżowy basior przechodził się nieśpiesznie po lesie. Z radością witał każdy podmuch wiatru mierzwiący mu sierść. Dzisiejszego dnia temperatura była bardzo wysoka i tylko wysokie drzewa oraz ich bujne korony chroniły przed dostaniem udaru.
Samiec zwiesił smętnie głowę. Do zamku, gdzie miał się stawić, zostało jeszcze kilka kilometrów... Ale nie narzekał. W końcu nie codziennie zwykły szary obywatel może się uczyć na uzdrowiciela na samym królewskim dworze. Green już zaczął fantazjować nad tym, jakie wspaniałe leki będzie miał do dyspozycji. Będzie mógł wyleczyć kogoś od razu, uśmierzyć natychmiastowo ból czy przynieść ulgę i spokojny sen chorym... Skończy się bieganie po sklepach i polach, żeby zdobyć najpowszechniejsze lekarstwa.
Kiedyś, by choćby zbić czyjąś gorączkę musiał poświęcić na to więcej pieniędzy, niż otrzymywał za samo leczenie. Oczywiście cieszyło go to, że może komuś pomagać, ale jednak jego rodzina i tak już była w nie najlepszej sytuacji finansowej i nie mógł więcej pozwolić sobie na straty w swojej pracy.
Rozmyślając nad tymi sprawami, przystanął na moment. Drzewa przerzedziły się i oczom Green'a ukazała się piękna budowla na szczycie Royal Hill. Strzeliste wieże sięgały aż do chmur sunących leniwie po niebie, a długi most z tej odległości wyglądał jak cienki patyczek. Dalej widoczne było jego rodzinne miasto, zamazane w wielokolorową plamę.
Z nową energią ruszył do przodu szybciej. Łapy niosły go same w odpowiednim kierunku. W pewnym momencie usłyszał odgłos końskich kopyt. Straż?
Z zaciekawieniem przystanął, by móc lepiej zlokalizować źródło dźwięku. Skierował uszy w lewą stronę, gdzie kończył się las, a zaczynały urokliwe łąki, o tej porze roku kwitnące i wydzielające przepiękną woń. Dobre miejsce na spacer, właśnie dlatego się tutaj wybrał, by się uspokoić przed wizytą na dworze królewskim.
Wyskoczył zza krzewów i... mało co nie wpadł pod konia biegnącego pełnym galopem przed siebie. Przez moment widział całe swoje życie. Dzieciństwo, mamę, obie siostry, setki pacjentów przychodzących po radę do zestresowanego nastolatka, kasztanową sierść konia...
Zaraz, to ostatnie działo się tu i teraz. Wierzchowiec, zaskoczony nagłym pojawieniem się Green'a na jego drodze, stanął dęba i przez chwilę kręcił się niespokojnie w miejscu rżąc głośno, uspokajany przez swojego jeźdźca.
Green odetchnął z ulgą i podniósł głowę. W jego głowie zapaliła się lampka, natychmiast, gdy ujrzał postać dosiadającą kasztanka. Co w takich stronach robiła księżniczka, w dodatku z kapturem na głowie? Nie było jej gorąco?
- Witaj Wasza Wysokość. - Zbliżył się ostrożnie. - Przyjmij moje najszczersze przeprosiny za ten incydent...
Księżniczka w ludzkiej postaci obrzuciła go zirytowanym spojrzeniem błękitnych oczu, które sprawiło, że basior urwał swoją wypowiedź w połowie.
- Kim jesteś? - zapytała dziewczyna, nadal próbując uspokoić spłoszonego konia.
- Wybacz, Pani... - odrzekł skruszony wilk, spuszczając głowę i przytulając uszy do czaszki. Od małego uczono go respektu do wyższych rangą. W takich chwilach wychowanie dawało o sobie znać. - Nie miałem zamiaru...
- Nieważne - ucięła. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak się nazywasz i w jakim celu się turaj znajdujesz?
- Jestem Green, Wasza Królewska Mość - odpowiedział, nadal pochylony. - Mieszkam w Mieście, jestem Uzdrowicielem. Zmierzam w stronę zamku, gdzie mam odbyć szkolenie w celu poprawienia moich umiejętności.
- Możesz mówić mniej oficjalnym językiem. Nie znajdujemy się w pałacu. - Księżniczka obrzuciła mnie pobieżnym spojrzeniem. - Ach, jesteś tym anielskim wilkiem, który będzie praktykował u naszego nadwornego Uzdrowiciela?
- Tak, Wasza... - przerwał szybko i poprawił się. - ...Księżniczko.
<My lady? :]>

Powitajmy Nico

Znaleziony obraz

 Imię: Nico
Wiek: 5 lat
Płeć: basior
Klan: Wilk Umysłu i Cząsteczek
Hierarchia: mieszkaniec
Stanowisko: Alchemik
Moce:
* czaromowa
* teleportowanie się
* przez dotyk może sprawić, że osoba jest jak roślinka- jej mięśnie przestają działać na dany czas
* odporność na srebro
Umiejętności:
*Siła 20
*Zabójczość: 15
*Wytrzymałość 25
*Inteligencja: 25
*Zwinność: 25
 Charakter: Nico to bardzo... Pewny siebie chłopak. Potrafi cicho i bezszelestnie poruszać się za ofiarą. Jest typowym "zabawowym" facetem. Od dawna chciałby dobrać się do takiej jednej, ale nie może. Chmaski, bezczelny, oschły. Życie jest dla niego nic nie warte, dlatego nie zawaha się, jeśli będzie musiał kogoś zabić. Jest uzależniony od skrętów. Agresywny i silny, nie istnieje zasada " nie wolno uderzyć kobiety".
Cechy szczególne: Brak.
Status: Nie jest stały w związkach, więc nawet nie próbuje.
Liry:100
Korony: 5
Lubi: Wadery|Napaści
Nie lubi: Nie ma takich rzeczy
Głos:https://www.youtube.com/watch?v=dqMDwRhQRfg
Rodzina:
Ojciec- Hugo
Matka- Reese
Nie żyją.
Historia: Narodził się jako człowiek, żył jako człowiek. Potem odkrył, że jest wilkołakiem i spotkał Hazel. Gdy ona znikła, wkrótce on trafił do tego świata.
Autor: TSG

Jakby co, macie zakaz przeprowadzania tu pewnej fabuły z WKS, WKO i EW.

Od Ezry CD. Aramisy

- Dziękuję - szepnęłam przyglądając się pomieszczeniu.
- Nie ma za co. Zapewne jesteś zmęczona, więc nie będę Ci przeszkadzać - powiedziała wychodząc.
Usiadłam na jednym z krzeseł przestawionych do kwadratowego stolika. Oparłam brodę o rękę i wpatrywałam się w ścianę.
- W świecie wilków jestem jeszcze szczeniakiem, a traktują mnie jak dorosłego - zaśmiałam się nie odrywając wzroku od białej powierzchni. - Ciekawe czy moje moce działają gdy jestem człowiekiem... - wstałam i rozłożyłam dłoń. Pojawił się na niej mały płomyk, który pod moją prośbą się powiększył. Po kilku sekundach zamknęłam rękę w pięść, tym samym stłumiając ogień.
- Czyli jednak - uśmiechnęłam się podchodząc do małej szafy.
Otworzyłam ją, a w środku dostrzegłam białą koszulkę i czarne luźne spodnie. Przyjmując iż jest to pidżama wzięłam ją i weszłam do łazienki. Umyłam się, po czym stanęłam przed lustrem. Otworzyłam je i wyciągnęłam stamtąd małą kosmetyczkę. Był w niej grzebień szczoteczka oraz pasta do zębów. "Dbają o zaopatrzenie" - pomyślałam nakładając pastę na szczotkę.
***
Po wieczornej toaletce położyłam się na jednoosobowym łóżku. Wtuliłam się w białą poduszkę i przymknęłam oczy. Po kilku minutach zasnęłam.
***
Obudziłam się około dziesiątej. Wybrałam z szafy losowy strój i weszłam do łazienki. Spojrzałam na swoją nie wysłaną twarz, po czym obmyłam ją wodą.
- Od razu lepiej - szepnęłam chwytając w ręce ubrania. Szybko się przebrałam i chwyciłam do rąk grzebień. Rozczesałam włosy i ułożyłam je w jakiś sensowny sposób, po czym wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, wchodząc do średniej wielkości kuchni. Spojrzałam do lodówki. Wyciągnęłam z niej trzy jajka i zrobiłam jajecznicę. Zaparzyłam kawę i zasiadłam w jadalni. Spożyłam cały posiłek i wszystko popiłam pięknie pachnący napojem. Pozmywałam po sobie i odłożyłam naczynia na suszarkę.
***
Wyszłam z zamku i skierowałam się w stronę stajni. Na samym wstępie dostrzegłam, że Aramisa już zajmuje się koniami.
- Cześć - przywitałam się podchodząc do boksu Seraphiny.
- Witaj, jak się spało? - zapytała podając mi wiadro.
- Bardzo dobrze - powiedziałam podchodząc do kranu. Nalałam świeżej wody i wlałam ją do poidła klaczy. - Czy będę mogła się dziś na niej przejechać? - zapytałam patrząc na dziewczynę.
<Aramisa?>

piątek, 9 września 2016

Powitajcie Bethę


Imię: Nazywają ją Betha
Wiek: 3 lata.
Płeć: Wadera
Klan: Nie ma bladego pojęcia
Hierarchia: mieszkańcem.
Stanowisko/a: Szpieg, wojownik
Moce:
Nie
Wiem
Nawet
Czy
Jakiekolwiek
Mam
Umiejętności: Potrafi się wspinać po drzewach, dobrze pływa, świetnie biega, ciężko ją trafić
*Siła: 25
*Zabójczość: 20
*Wytrzymałość 15
*Inteligencja 15
*Zwinność: 25
Charakter: Beth jest... specyficzna. Jej charakteru nie można nazwać jednolitym. Najczęściej można ją zobaczyć w charakterze cichym, nieśmiałym i odważnym. Nie zna słowa "Nie" i uwielbia, a wręcz kocha ryzyko. Można ją też zobaczyć rozkojarzoną, niesłuchającą i... brakuje słowa. Grunt, że ma tyle charakterów, że ciężko opisać, kiedy jak się ubierze. Welp... czasem nie potrafi po prostu się powstrzymać i mówi prosto z mostu jak coś jej się nie podoba. Ma anielską pamięć, ale jak ją ktoś wkurzy, to nie podchodź do niej. Nigdy się nie uśmiecha. NIGDY!
Cechy szczególne: Nie wie zbyt wiele o sobie, ale ma blizny na pysku, łapach i karku, jakby ktoś ją kiereszował w przeszłości.
Status: ...
Liri: 100
Korony:  5
Lubi: Wie, że NA PEWNO uwielbia spędzać czas przy zwierzętach lub w nocy na jakiejś polanie.
Nie lubi: Nie lubi zarozumiałych i samolubnych idiotów.
Głos: Kliku
Rodzina: Umm...
Historia: Betha nie pamięta nic o sobie. Obudziła sie gdzieś w głębi lasu i podróżowała. Znalazła jakąś wioskę i tam wychował ją jakiś człowiek, który okazał się być wilkiem. Nauczył ją wiele rzeczy, a gdy nadszedł czas... odeszła od niego.
Autor: ravenislime@gmail.com
Renesme_Darkline [HW]

Od Haka

Dopiero co wprowadziłem się do zamku i już musiałem mieć jakieś wezwanie z roboty. Było to jakieś nie wielkie zamieszanie przy granicy, ale i tak trochę mi zeszło, by doprowadzić wszystko do idealnego ładu. Wróciłem wieczorem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Nie byłem, aż tak zmęczony, by iść spać... Nagle usłyszałem dziwne szmery na korytarzu. Moja intuicja rozkazywała mi to sprawdzić, dlatego niepewnie uchyliłem drzwi i rozejrzałem się na wszystkie strony. Ujrzałem zakapturzoną postać przemierzającą korytarz w milczeniu, w wilczej postaci. Oparłem się o framugę drzwi i poczekałem, aż tajemnicza postać minie moje drzwi.
- A Księżniczka dokąd się wybiera?-Zapytałem, przerywając panującą ciszę.
Postać zaskoczona spojrzała na mnie.
- A ty to kto?-Ściągnęła kaptur z głowy.
- Hak, po prostu Hak...-Przedstawiłem się, lekko się kłaniając.
- Miło mi cię poznać, ale wybacz, śpieszę się...-Ponownie założyła kaptur i ruszyła korytarzem.
- A czy mógłbym Ci towarzyszyć?-Przemieniłem się w wilka.
- No nie wiem...
- Jeśli będę mógł Ci towarzyszyć, to przymknę oko na Twoje niezapowiedziane wyjście i nie powiem o tym nikomu.-Uśmiechnąłem się do niej lekko.
Zamyśliła się.
- No dobra...-Mruknęła niechętnie.- Za mną...
Ruszyłem żwawym krokiem za nią. Z tego, co mi było wiadomo kierowaliśmy się do miasta, gdzie wkraczając na kamienną ścieżkę zmieniliśmy się w ludzi. Ja oczywiście przykuwałem niektórych uwagę, bo kto normalny chodzi z wielką bronią po mieście? Księżniczka w jednej chwili się ożywiła i przyspieszyła krok. Nagle z uliczki wybiegł mały chłopczyk, który wpadł prosto na mnie.
- Przepraszam...-Wyszeptał przez łzy i już chciał pobiec dalej, ale go zatrzymałem.
Ukucnąłem i zapytałem:
- Co się stało?
- Nic...-Pociągnął nosem.
Zauważyłem, że Księżniczka przyglądała się nam z zaciekawieniem.
- Młody przecież widzę, że coś jest nie tak...-Pogłaskałem go po łowie.- Jeśli mi powiesz to może coś z tym zrobię.
- No bo... Tamci chłopacy...-Wskazał na uliczkę.- Zabrali mi moje pieniążki, które dostałem od mamy na zakupy.
- Trzeba było mówić od razu.-Uśmiechnąłem się do niego.
Chłopczyk otarł łzy i spojrzał na mnie zaskoczony. Wstałem i zwróciłem się do Księżniczki:
- Proszę zostań tu.
Pokiwała głową, podchodząc do chłopca. Wszedłem w ciemną uliczkę, gdzie siedziało czworo nastolatków.
- To na ile dzielimy łup?-Usłyszałem jednego z nich.
- Nie wiem, czekaj ile tak w ogóle ten kurdupel miał przy sobie?-Odezwał się drugi.
- Przykro mi, ale chyba musicie mi oddać swój łup...-Mruknąłem rozciągając się leniwie.
- A ty to kto?!-Wrzasnął najwyższy i chyba najsilniejszy z nich.
- Nikt ważny, lepiej mi oddaj pieniądze tego malucha...-Spojrzałem na niego.
Cofnął się o krok.
- Chciałbyś!
- No chciałbym...
Splunął na ziemie, a ja westchnął z rozczarowaniem.
- Dzisiejsza młodzież, jest strasznie pyskata.
Podszedłem o niego i jednym ruchem powaliłem go na ziemię.
- Zostaw mnie!
- To oddaj pieniążki.
Chłopak kiwnął znacząco w stronę ekipy, na co ona rzuciła się na mnie. Wszystkich powaliłem na ziemię. Zauważyłem, że na ostrzu osiadł pył, więc go zdmuchnąłem.
- Macie szczęście, że nie użyłem tego cacka...-Uśmiechnąłem się złośliwie do leżących chłopaków.
Odzyskałem pieniądze malca i oddałem je mu.
- Dziękuje Panu.-Ukłonił się i pobiegł z uśmiechem na twarzy.
Pomachałem mu na pożegnanie. Zaczepiłem od razu jakiegoś Stróża Prawa i wskazałem na uliczkę. Stróż poszedł sprawdzić co z chłopakami, a ja ruszyłem dalej na zwiedzanie miasta z Księżniczką.

<Księżniczko? c:>

powitajcie Dark Night




Imię: Dark Night
Wiek: 5 lat
Płeć: Basior
Klan: Mrok, cień
Hierarchia: mieszkaniec
Stanowisko/a: stróż prawa
Moce:
- potrafi znikać i pojawiać się w innym miejscu
- staje się niewidzialnym
- zmienia się czasami w orła
Umiejętności:
*Siła 6%
*Zabójczość 0%
*Wytrzymałość 14
*Inteligencja 30%
*Zwinność 50%
Charakter: Zimny samiec, którego nie obchodzisz ani ty, ani cokolwiek innego. Masz problem? Twój problem! Jeśli nie masz do niego sprawy najlepiej wcale z nim nie rozmawiaj. Night to szorstki, chamski i obojętny na wszystko osobnik. Poważny, chłodny i bezuczuciowy. Często bywa wredny, aczkolwiek co nie idzie z tym w parze - zawsze jest spokojny, opanowany. Na jego pysku niemal nigdy nie pojawia się uśmiech, mało jest czynników, które go cieszą. Zamknięty na świat basior, który nie chce okazywać nigdy swoich uczuć. Potrafi panować nad swoimi emocjami. Nienawidzi rozmawiać o miłości, jest to dla niego czuły temat, rzaden też z niego romantyk. Gdybyś zapytał go o definicję miłości, on nie potrafiłby ci jej podać. Bo żeby coś poznać, trzeba tego doświadczyć. A ten samiec już dawno zapomniał, jak to jest być kochanym. Chociaż w głębi serca tego pragnie i potrzebuje czyjejś bliskości, to nigdy w życiu się do tego nie przyzna. Nie potrafi mówić o swoich uczuciach, po prostu nie umie ich ubrać w słowa. Co lubi? Niewiele rzeczy. Ale do tego, co ceni zalicza się między innymi przyjaźń. Bo kiedy zdobędziesz już jego zaufanie (co jest trudne jak diabli), zyskasz oddanego przyjaciela, gotowego rzucić się za ciebie w ogień. Dark nigdy nie miał wielu znajomych, a co dopiero przyjaciół, więc może dlatego tak bardzo ceni sobie tę wartość?
Ten basior nienawidzi łez. Sam płakał tylko dwa razy w życiu, i to w najgorszych jego momentach. Uważa łzy za oznakę słabości oraz… uczuć. A on uporczywie stara się je w sobie zabić. Spotkał się w życiu z taką ilością bólu, cierpienia i śmierci, nawet spowodowanych przez niego, że nie robi to już na nim wrażenia. Można powiedzieć, że nawet to lubi. To typ samotnika, który unika towarzystwa innych jak diabeł wody święconej. Gdzieś głęboko, w środku, Dark cierpi, ale chyba nawet sam o tym nie wie...

Cechy szczególne: Dark Night ma dosyć krótki ogon. Nie dogonisz go nawet kiedy będziesz bardzo chciał.
Status: Wolny, lecz sam raczej się nie zgodz
Liri: 100
Korony: 5
Lubi: mało rzeczy default smiley default smiley :) polowania, przyjaciół (bardzo sobie ich ceni, lecz jego przyjaciele zginęli i ich nie ma), siedzieć nad wodą.
Nie lubi: pływać (od razu się topi), uczuć, zakochanych
Głos: https://www.youtube.com/watch?v=f4Mc-NYPHaQ
Rodzina: nie ma
Historia: Jako szczenię prowadził normalne, beztroskie życie. Ale z czasem wszystko się zmieniło. Gdy stałem się zupełnie dorosły, pomiędzy jego, a sąsiednią watahą nastała wojna. Długie, ciężkie wojenne okresy dawały się wszystkim we znaki, a do walki zaangażowana została niemal całą wataha - prócz szczeniąt i kilku ich opiekunek. Walczył także i ten basior, ale podczas jednego ze starć jego rodzice zostali zabici. Po jakimś czasie, kiedy znów nastał pokój, taki jak dawniej - Dark Night odszedł pogrążony w żałobie. Czas bardzo szybko zleciał i błąkając się po całym świecie natrafił na Zjednoczone Królestwo postanawiając dołączyć.
Autor: DESPERADO