czwartek, 8 września 2016

od Oriona cd Haze

Wnerwiło mnie to, że Haze zwiała nie dlatego, że odezwała się do mnie w sposób niestosowny...
zacisnąłem ręce i poszedłem za nią, rozczochrawszy swoje bujne białe włosy
pognałem z nią... tam usłyszałem syk i atak, z wyczuciem odwróciłem się do atakującej Haze, która beznadziejnie odsłoniła szyję, gdzie bez problemu chwyciłem ręką.Haze zwisała z mojej ręki silnie ściskając jej szyję. Wadera krztusiła się i miała problemy z oddychaniem. Łapy szamotały jej bezradnie, to nie była wadera, to jest demon... podpowiadał mój instynkt zabójcy, wykręciłem się odznaczając cel rzutu, wyrzuciłem Haze jak zwykły worek kartofli. Haze poleciała w powietrzu i trzasnęła w drzewo, trzasnęła głową i upadła na zetnięty pień. Demon kolejny zakaszlała. Wykorzystałem to podszedłem do niej po woli, ze zmaterializowanym mieczem w ręku. Demon chciał wstać, ale przygwoździłem go nogą... i uniosłem miecz aby zadać cios... ale demon zniknął...
-Psia krew-warknąłem i mój miecz zniknął-Ale nie martw się Haze, jeszcze wydobędę z ciebie tego demona
Zmieniłem się w dobrze zbudowanego basiora i pognałem pod zamek, będąc w pokoju z kuzynką
-I jak?
-Nienormalna nienormalność-oznajmiłem i położyłem swój pyszczek na jej kolanach a kuzynka zaczęła mnie drapać za uchem- Nowa Haze, jest opętana
-Opętana?
-Demon ją opętał
-No to rusz się, w końcu jesteś zabójcą tych stworów-oznajmiła kuzynka i zniżyła rękę drapiąc mnie po pyszczku
-Ale problem jest taki, że nie wiem gdzie ona jest-burknąłem zmęczony-i na razie nie chcę się tym zajmować
a teraz podrap mnie po grzbiecie

***********
Było popołudnie gdzie już leżałem na kanapie oczywiście w wilczej formie, i osłabiłem swoją czujność.. zasnąłem... ale nie spałem długo bo coś wbiło mi się w szyję...otworzyłem gwałtownie oczy i coś wielkiego piło ze mnie krew, jeśli zaatakuję demon rozerwie mi szyję, a jeśli nie zareaguję, to wyssa mi całą krew.
Iluzją przywołałem wielką butelkę zapełniona krwią...demon zwrócił uwagę i wyjął swoje kły z mojej szyi. Obolały i otępiały chwyciłem za butelkę i rozwaliłem ją na głowie demona
-Haze, przemawia przez ciebie demon, nie daj się i wyrzeknij się go-warknąłem i ze zmaterializowanym mieczem podszedłem do demona-nie dasz mi rady, jestem zbyt silny dla ciebie...jestem zabójcą demonów!
Demon warknął przenikliwie, już kłapnął szczęką, wtedy wsadziłem ostrza w jej pysk i przygnałem ją do ściany, przygwoździłem demona i mieczem starałem się oddzielić jej głowę od żuchwy. Byłem blisko i demon znowu zniknął.
-Szlag!- ryknąłem gniewnie i wyrzuciłem miecz który wbił się w ścianę, i potem i tak zniknął zostawiając ślad po wbiciu

<Haze?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz