Wczesnym rankiem, w dzień, w który miała rozpocząć się nauka Ezry, zajmowałam się jak zwykle końmi. Karmiłam je, poiłam, wyprowadzałam na łąkę, ujeżdżałam i zabrałam dwa na przejażdżkę. Właśnie rozsiodłałam Poseidona i chciałam wziąć go na pastwisko, gdy w stajni w końcu pojawiła się dziewczyna. A było to około jedenastej - zdecydowanie zbyt późno.
- Cześć - rzuciła, mijając mnie i podchodząc do boksu Seraphiny. W stajni została właśnie ona i trzy inne konie, w tym Maverick.
- Witaj, jak się spało? - zapytałam, podając jej wiadro do noszenia wody.
- Bardzo dobrze - odparła i napełniła naczynie wodą, którą następnie wlała do poidła. - Czy będę się dziś mogła na niej przejechać?
- To zależy - odpowiedziałam, prowadząc Poseidona w stronę łąki.
- Od czego? - zapytała Ezra, zamykając boks Seraphiny i zrównując się ze mną.
- Zobaczysz - mruknęłam tajemniczo.
Po odprowadzeniu Poseidona na pastwisko wróciłyśmy do stajni. W biurze pogrzebałam w papierach i wyjęłam z nich pewną listę. Podałam kartkę Ezrze.
- Co to jest? - zapytała, przyglądając się to mi, to liście.
- Czynności, które musisz dzisiaj wykonać. Jak widzisz mnóstwo tu roboty i ktoś musi ją zrobić.
- To nie fair, przecież to ty jesteś stajenną - burknęła dziewczyna.
- Chcesz jeździć czy nie?
Ezra wzniosła oczy ku niebu i zabrała się do pracy. Wpierw wyprowadziła Seraphinę na pastwisko, następnie musiała wyczyścić jej boks. Potem razem sprawdziłyśmy i wyczyściłyśmy ekwipunek klaczy i na końcu dziewczyna zamiotła stajnię. Gdy wróciła do mnie z przekonaniem, że czas na przejażdżkę, wręczyłam jej taczki i widły i nakazałam wysprzątać kolejne pięć boksów. Kiedy wykonała to zadanie, razem wybrałyśmy się na łąkę po Seraphinę. Przyprowadziłyśmy klacz do stajni i osiodłałyśmy. Poprosiłam Ezrę, by zaczekała na mnie przed budynkiem, a ja w tym czasie wypuściłam z boksu Mavericka. Koń posłusznie podążył za mną. W czwórkę przeszliśmy na ujeżdżalnię, gdzie wzięłam Seraphinę na lonżę. Moja uczennica dosiadła klaczy i przez jakiś czas uczyłam ją jeździć, czemu przyglądał się zza ogrodzenia Maverick.
Po skończonej lekcji pochwaliłam Ezrę.
- Świetnie ci szło. Teraz, jeśli chcesz, możemy iść na krótką przejażdżkę. Staraj się wszystko robić poprawnie, a na dziewięćdziesiąt dziewięć procent Seraphina cię nie poniesie. Została wytrenowana specjalnie dla początkujących - powiedziałam. Wróciłyśmy na dziedziniec, gdzie dosiadłam Mavericka.
- Ty... Jedziesz bez siodła? - zapytała nieco zaskoczona Ezra.
- On nie znosi siodeł. A mi to pasuje - wytłumaczyłam. - Jedźmy.
<Ezra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz