Wadera która odeszła, była bardzo niespokojna gdy odchodziła, może miała z czymś problem~pomyślałem i wróciłem do swoich spraw, gdy nagle zachciało mi się spać... ziewnąłem więc głośno, przeciągnąłem się i padłem na łóżko...
*****
Śniło mi się, że wraz z moją kuzynką Aramisą biegliśmy przez łąkę za dzikiem...
dzik kwicał biegnąc ile sił w swoich małych raciczkach
Wtedy Aramisa chciała się popisać i wykonała pierwsza atak, dorwała i rozerwała zwierze, dumna cała we krwi zwierzaka, wystawiła mi język. Wyszczerzyłem się i rzuciłem się na nią...kuzynka piszczała ze śmiechu ponieważ postanowiłem ukarać ją swoimi łaskotkami, łaskotałem ją pod pachami, po brzuchu...ta wybuchała niekontrolowanym śmiechem, po czym przystąpiliśmy do jedzenia...
****
Obudziło mnie dziwne syknięcie, zaniepokojony włożyłem rękę pod poduszkę, tam w ręku zmaterializował się sztylet długości o ostrzu długości żebra, udałem że, śpię...
Kroki były powolne, i ciche ale moim niezawodnym słuchem wyczułem, że mój przeciwnik już jest blisko, przygotowuje się na skok...skoczył. Zerwałem się do przodu, dając mojemu przeciwnikowi aby padł na łóżko. Wtedy wykręciłem się i krzyknąłem
-Fiery Blend- w mojej lewej ręce pojawiła się energia a w drugiej płomienie... odskoczyłem na dobrą odległość aby móc spokojnie wytworzyć kulę ognistej energii... stanąłem spokojnie...
Demon lub wampir już się zbliżał... wyczerpałem sporo energii aby móc wytworzyć kulę do końca.
Kiedy demon przygotowywał się do kolejnego skoku, cisnąłem w niego kulę, która zetknęła się z ciałem demona jak z magnezem, piorunująca eksplozja nie tylko poraziła demona, ale też i mnie w małym stopniu
Zmaterializowany sztylet wypuściłem z palców robiąc silny zamach. Sztylet pomknął ku mojemu celowi, ale demon zniknął. Pojawił się za mną. Było za późno na zmaterializowanie broni, więc owinąłem ręką szyję demona... podskakując wykorzystałem swoją całą siłę ręki i trzasnąłem pyskiem demona o podłogę, pięścią przywaliłem mu w tył głowy i stopą przygwoździłem go do ziemi. Zmaterializowałem długi miecz i już przygotowałem się do przebicia głowy demonowi. Jednak był zbyt silny i zwalił mnie z siebie...
Demon po raz pierwszy zaryczał nienaturalnym głosem, jakby połączenie ryku jelenia i wycia wilka.
Podszedłem szybko jak tylko mogłem i szybkim kopniakiem sprzedałem go w pysk demona, przywaliłem go do ziemi
-Zaraz zobaczymy co z ciebie za franca-warknąłem przykładając sztylet do szyi demona, a on tylko ryczał bezradnie, jednym zamachnięciem wbiłem sztylet w szyję demona, gdzie wtedy buchnęła krew.
Demon zniżył już głos... zmienił się na dźwięk krztuszącej się wadery, a ciemne coś co wydostało się z ciała nieszczęśnicy wyłoniło się, wstając na równe nogi, demon w którym dalej trzymałem sztylet w szyi przywierał mnie do ściany a siła z jaką pędził była nie do powstrzymania, w końcu puściłem demona i czym prędzej popędziłem do wadery, w kierunku demona posłałem trzy chichotki które osłabiły ją swoją eksplozją... wziąłem waderę na ramię. I pędząc ku oknu skierowałem ręce na demona
-fiery right canine!!- przed moimi rękami pojawiła się runa a nad demonem pojawił się smoczy pysk z rozwartą szczęką
-NIEEEEEE!!!!-ryknął demon i paszcza smoka zamknęła się. Wyskoczyłem z okna a za mną pociągnęła się wielka eksplozja rozwalając ściany zamku. Spadając uderzałem o gałęzie drzew i w końcu spadłem twardo na ziemię wraz z zakrwawioną waderą
-Haze...to ty, nie no nie wierzę, wytrzymaj....
Wydałem z siebie donośne wycie. Po czym przytrzymałem rękami na ranie po wbitym sztylecie, zacisnąłem mocno, aby wadera nie krwawiła, pojawiła się moja kuzynka Aramisa
-Zawołaj medyka, szybko...PRĘDZEJ!!!-warknąłem i trzymałem tak długo do puki nie pojawił się medyk.
*****
Będąc przy łożu Haze,, stałem czekając aż się ona obudzi, stałem ze skrzyżowanymi rękami
zacisnąłem zęby starając się nie krzyknąć z gniewu
wadera zbudziła się
-Nie masz mi nic do powiedzenia, mów mi prawdę...
<Haze?> Opowiesz Orionowi co zaszło xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz