No nie, ta walnięta psychopatka znowu mi ciekła, padła do wody, a ja za nią...
Haze nic nie robiła, tylko czekała aż, się utopi... mocno wziąłem ją za kołnierz jej ubrania i zaciągnąłem na powierzchnię, Haze wyrywała się, nigdy nie uderzyłem wadery, ale to był mój pierwszy raz... dałem Haze z liścia
-Cicho, i słuchaj mnie... uratowałem cię od demonów, a teraz idziesz ze mną, trzeba cię leczyć, i zaniosę cię do medyka chodźbym miał cię tam zaprowadzić ciągnąc za włosy!!!-Warknąłem na nią, Haze już miała pysknąć, ale już uniosłem rękę, Haze zawahała się i nic nie powiedziała. Jak powiedziałem gwałtownie złapałem za jej mokre włosy i zacząłem ciągnąć ją aż do zamku gdzie był medyk wraz z psychologiem. Trudno, zazwyczaj nie traktuję tak poddanych, ale zasłużyła sobie na takie poczynanie z mojej strony.
Haze wrzeszczała cicho płacząc. Aż do zamku puściłem jej włosy, złapałem za jej rękę, przygwoździłem do jej boku, położyłem drugą rękę na jej ramieniu
-Idziemy, i spróbuj mi uciec, nie zawaham się użyć ognia-syknąłem
Założyłem jej kajdanki z dwimerytu i związałem jej skrzydła żeby nie mogła odlecieć.
Tam zaniosłem jej zamku, gdzie zamknąłem się wraz z nią...
-Dziewczyno, co się z tobą dzieje?!-warknąłem- zachowujesz, jakby wstąpił w ciebie demon kolejny!!
Dziewczyna już chciała się na mnie rzucić, rzuciłem ognistą barierę, i dotkliwie się poparzyła
-Nie radzę ci więcej tego robić!
-Daj mi spokój, skur*ysynu!!-ryknęła dziewczyna
-Możesz do mnie mówić jak chcesz, nie przejmuję tym , bo tym ani nic nie polepszysz ani nie pogorszysz-oznajmiłem spokojnie z założonymi rękami- Słyszałem że, lubisz muzykę, chcesz możemy pogadać przy muzyce-rzekłem i spojrzałem na poparzoną waderę z wielką powagą w oczach
<Haze?> tylko tym razem nie uciekaj, jesteś zamknięta w izolatce buhahahaha xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz