Spojrzałem najpierw na dziewczynę mocno zmaltretowaną, a potem na Nico który przerażony i z psychopatyczną miną trzymał karabin, z palcem na spuście. Uśmiechnąłem się drwiąco
-Strzelaj-oznajmiłem obojętnie
-Co?-zdziwił się
-Ona jest demonem, na co mi ratować demona-rzekłem i wykorzystałem jego zdziwienie i otępienie zacząłem się po woli zbliżać-Jak ją zabijesz, umilisz mi zadanie, wtedy demon wcieli się w ciebie, a ty jako tako, nie będziesz mi sprawiać problemu, tym karabinkiem najwyżej możesz się podrapać po plecach
-Blefujesz?!-zagrzmiał Nico i potrząsnął karabinem- to jest Blef
-Chodź bym nawet chciał, to nie jest blef... to jest szczera prawda
Zbliżałem się bliżej
-No dalej zabij ją, mi na niej nie zależy, demon... po co mi demon, to przecież diabelne nasienie które trzeba tępić... zabij go a udaremnisz mi pracę
Nico zawarczał. Gdy już byłem wystarczająco blisko chwyciłem za lufę karabinu i trzasnąłem nią Nico w nos, zaciśniętą pięścią walnąłem go w przeponę, wykorzystując to, że Nico klęczał i dusił się po uderzeniu w przeponę, kolanem poprawiłem mu nos. Wziąłem Haze na ręce i wybiegłem z domu
****
Niosłem mocno pobitą kobietę
-Jak ty ten dom znalazłeś?-spytała zaciekawiona
-Widziałem go, jak cię ciągnął na rękach nieprzytomną
-Czemu mnie uratowałeś?
-Mimo że, jesteś demonem... jesteś obywatelką tego królestwa, mam obowiązek troszczyć się o ciebie
Haze spojrzała na dom
-Co z tym gnojem?
-Nie martw się, żyje
-Czemu go nie zabiłeś!!-warknęła oburzona-ten śmieć nie zasługuję na życie
-Cicho....
Gdy doszliśmy do królestwa, tam zaprowadziłem ją do medyczki
<Nico, Haze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz