sobota, 17 września 2016

Od Aramisy CD. Haka

Z samego rana, jeszcze przed wschodem słońca, wyprowadziłam Mavericka i dwa inne konie z boksów. Sprawdziłam jeszcze raz, czy aby na pewno nic im nie dolega, po czym załadowałam na nie wszelkie bagaże. Wskoczyłam na grzbiet mojego wierzchowca i opuściłam Zamek. Przefarbowane na rudo włosy spięłam uprzednio w warkocz. Nim wyruszyłam na wyprawę, przemieniłam się nie do poznania. Nie byłam już Aramisą, tylko Lily - dziewczyną o jaśniejszej cerze, mnóstwie piegów i oczywiście ognistorudych włosach. Zmierzałam w umówione miejsce, na polanę w ciemniejszej części lasu. Tam miałam spotkać się z pozostałymi członkami wyprawy, w tym z Fio, zaufaną informatorką, oraz z Hakiem. Ta dwójka miała przybyć razem, przy czym mój nowy znajomy nie wiedział o moim udziale. No cóż...
***
Kilka godzin później siedzieliśmy na polanie, ja oraz czterech zaufanych "współspiskowców" - tropiciel Alain, odkrywca i kartograf Dorian, łowca potworów Will oraz uzdrowicielka i szpieg Vivian. Konie pasły się nieopodal, a ja miałam zamiar ponownie sprawdzić, która godzina, gdy spomiędzy drzew wychynęli Fio i Hak.
- Dłużej się nie dało? - mruknęłam pod nosem. Hak wodził oczami ode mnie do swej przewodniczki i z powrotem. Zaśmiałam się cicho. Już wcześniej byłyśmy podobne, a też, po mojej zmianie wizerunku, wyglądałyśmy jak siostry.
- Wy jesteście spokrewnione? - zapytał strażnik po chwili.
- Daleko - odpowiedziałam. - Jestem Lily. To Alain, Dorian, Will i Vivian.
- Hak uważa, że ścigani mogą kryć się w lesie - oznajmiła Fio.
- To całkiem możliwe - stwierdził Alain. - Jadąc tu, widziałem trop, jakieś pół mili na południe. Kilka koni na biegło tamtędy pół dnia temu. To mało uczęszczane ścieżki, prowadzące aż do Miasta.
- Powinniśmy to sprawdzić - powiedział Will.
- Jestem za - dodał Hak. Wymieniliśmy jeszcze kilka uwag i odwiązaliśmy konie. Podałam Hakowi wodze Felixa, kasztanowego ogiera. Sama dosiadłam Mavericka.
- Jeździsz na oklep? - zapytał zdziwiony strażnik. Skinęłam głową
- Tak jest prościej - wyjaśniłam, nie zdradzając, o co dokładnie mi chodzi. - Ruszajmy.
Popędziliśmy konie i wjechaliśmy na jedną ze ścieżek. Alain prowadził, a Dorian zamykał pochód.
<Hak?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz