- Okay, Seraphino... Teraz spokojnie... - szepnęłam gładząc grzywę klaczy.
Delikatnie szarpnęłam uzdą, na co klacz zareagowała powolnym stępem. Powtórzyłam ruch jeszcze kilka razy, dzięki czemu koń ruszał się coraz szybciej. Nawet nie zorientowałam się, kiedy wyprzedziłam Aramisę. Jadąc galopem czułam przyjemny wiatr we włosach. Jak by cały świat zniknął... - zostałam tylko ja Seraphin'a. Niespodziewanie zobaczyłam przepaść, mierzącą jakieś trzy metry.
- Seraphino, co ty robisz?! - zapytałam przerażona, przyglądając się jak klacz przechodzi do cwału.
- Ezra, stój! - usłyszałam głos Aramisy za sobą.
- Nie mogę! - krzyknęłam chwytając się kurczowo klaczy i zamykając oczy.
Po chwili czułam jak unoszę się w powietrzu. Otworzyłam jedno oko, byłam w powietrzu, a pode mną przepaść. Zacisnęłam kurczowo ręce na uździe i ponownie zamknęłam oczy.
Czując grunt pod nogami zauważyłam, że Seraphina zaczyna zwalniać. Gdy stała bez ruchu, zeskoczyłam z niej i chwyciłam się kurczowo trawy.
- Ziemia! Moja kochana ziemia... - szepnęłam leżąc na plecach, wpatrzona w niebo
Dostrzegłam, iż Aramisa również przeskakuje nad przepaścią i podbiega do mnie z koniem.
- Wszystko dobrze? - zapytała zsiadając z konia.
- Taak... - szepnęłam przyglądając się niebu.
- Nie wiem jak, to się mogło stać. Ona była wcześniej szkolona i wszystkie testy zdała pozytywnie - powiedziała dziewczyna, pochodząc do najwyraźniej zadowolonej klaczy. Poklepała ją po pysku, po czym wróciła do swojego konia.
- Jedziemy dalej? - zapytałam patrząc na nią.
<Aramisa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz