Następnego ranka nie czułem się zbyt dobrze, oczy piekły mnie nie miłosiernie, moje mięśnie osłaby i z gardłem nie było najlepiej. Mimo że, oczy same mi się zamykały, to i tak nie mogłem zasnąć
coś mi nie dawało zasnąć.
-Amarisa, daj mi coś na sen-burknąłem masując rękami swoją twarz
-A co ci dam, muszę iść do alchemika, tego nowego... podobno niezły skur..
-Nie kończ, już..-ziewnąłem- idę się przebiegnąć po łące, może to mi zrobi dobrze-ziewnąłem jeszcze raz i po przemianie w wilka wybiegłem z zamku, i na początku biec truchtem aby potem okazać swoje winne ruchy w pełnej gracji... jednak nie... nadal chodziłem otępiale i znacznie osłabiła mi się czujność... ale w taki miły poranek chyba nic nie powinno mnie zaatakować... demony chyba nie chodzą ranem
poszedłem pod jakieś drzewo i o dziwo tam usnąłem
Nawet nie wiecie jaką ulgę odczułem gdy w końcu układając się wygodnie zasnąłem przy w cieniu pod dębem.
Nawet do głowy mi nie przyszło że, może mi coś zakłócić mój słodki i soczysty sen
<Haze?> No chyba że, ty mi go zakłócisz xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz